Wybaczcie, że nie opublikowalam Halloweenowego posta wczoraj ale nie chcialam wam zakłócać zadumy i refleksji, jaka zapewne was ogarnęła podczas odwiedzania zmarłych, bądź wspominania.
Całe życie, chciałam zobaczyć jak
wygląda to pogańskie święto za granicą. Wiadomo, w Polsce bawią się
głównie dorośli oraz ich niespełnione fantazje z dzieciństwa. Pewnie,
gdyby jakieś dziecko zaczęlo chodzić w przebraniu po bloku, pukać do
wszystkich drzwi i krzyczeć: trick -or- treat, zostałoby w brutalny
sposób uświadomione, jakim jest poganinem, szarlatanem, pomiotem
diabelskim i, że ma wypi...lać, bo inaczej wezwana zostanie matka
delikwenta.
W Anglii zaś,
zabawa jest nastawiona głównie na dzieci. Dorośli obkupują sklepy ze
słodyczy, dynie schodzą w tonach, a nad przebraniem myśli się już
miesiac wcześniej. W zeszłym roku postąpiliśmy jak typowi Polacy,
olaliśmy ich zabobonne święto, a dzieci były odprawiane z kwitkiem.
Dobrze, że im wogóle otwieraliśmy drzwi, bo sporo osób tego wogóle nie
robi. Ale nigdy nie zapomne Ślicznego chłopaczka (lat ok 8), który na
wieść, że cukierków brak, zapytał czy w takim razie dostanie buziaka.
Miło mi się zrobiło jak cholera. Buziaka nie dostał, żałuje tego do dziś
(ja, nie on):).
W tym roku
postanowiłam, że będzie inaczej. Kupiliśmy troche słodyczy, strój dla
Domisia, swój strój skompletowałam w ciuchlandzie (koszula nocna), oraz
funciaku ( wszystko za funta, peruka, farby do ciała) i byliśmy gotowi
na przyjęcie gości.
Popełniłam tylko kilka błędów.
Po pierwsze; pomalowałam sie już o 16-tej, potem musiałam chodzić tą "ciężką" tapetą przez długi czas. Takie troche ps. wiem, że jestem za duża dzidzia na takie zabawy ale uwielbiam się tak wygłupiać.
Po
drugie; nie przewidziałam, że syn tak się mnie wystraszy, że musiałam
wyjść z pokoju, w którym przebywał z babcią. Definitywnie, trzeba było
większość charakteryzacji zmyć. Nie dało to zbyt wiele, bo do konca
wieczoru, D. mi nie ufał. Patrzył sie na mnie dziwnie, a jak się już
całkowicie zmyłam to aż skakał z radości.
Po
za tym, trzeba brać pod uwagę jakiś silny środek do mycia ciała. Pomimo
tego, że farbki były przystosowane, to do dzis nie mogę domyć rą i
wyglądam jakbym wpadła w sadze.
Nie
pytajcie się mnie za co byłam przebrana, nie mam pojęcia. Wersji było
kilka: dziewczynka z "krzyku" albo "klątwy", Zombie, duch i nie wiem co
jeszcze. Domiś zaś był kulturalnie ubrany za pumpkin boya:). Teraz strój
służy mu jako piżamka.
Przejdźmy
do sedna. Około godziny 19-ej, pierwszy dzwonek zadzwonił do drzwi. Z
aparatem i miską słodyczy podleciałam i otworzyłamz uśmiechem na pół
gęby. Wilkołam i wampiro-trup, sąsiedzi. Biedne dzieciaczki, ledwo co
wydusiły z siebie: cukierek albo psikus, wzięły po jednym cukierku i już
chciały uciekać ale zaproponowałam im, żeby wzięły więcej. No dobra,
jeszcze po jednym. Ja szok, no bo w filmach dzieciaki rzucały się na
słodycze jakby nigdy ich nie widziały,a tu KULTURA. Pomyślałam, że może
nieśmiałe, zapytałam się rodziców stojących w pobliżu, czy mogę zrobić
zdjęcie i papa.
Potem była
grupka słodkich murzynek, te już były bardziej śmiałe, a słychać je było
na całej ulicy. Ale też wzięły po jednym cukierku i musiałam proponować
więcej.
Następnie trzech
domorosłych chlopaków, fajnie ustawiali się do zdjeć (jak na złość lampa
nie chciala sie włączyć),a opiekunka zadowolona stała i obserwowala z
dumą.
Na końcu, zaszła do nas
dziewczynka, Szkoda mi jej było, bo sama chodziła po domach (tylko z
mamą), a keidy pochwaliłam jej kostium, to zaczęła mi coś smutno na jego
temat opowiadać. nic nie zrozumiałam, palnęłam glupa, ze no szkoda,
pokiwalam glową i się pożegnałam.
Tak,
wszytskie dzieci były z opiekunkami, wszytskie brały po jednym słodyczu
i wszytskie były miłe i kulturalne. Aż sobie przypominam, jak w Polsce
bywałam za młodu na jakiś festynach, czy innych imprezach i kiedy były
darmowe cukierki, to w pięć minut znikały. A im więcej zostawąło w
garściach tym lepiej. Co niektórzy pchali garściami, do złożonej w
kieszeń bluzy. Co by nie było, też lepsza nie bylam i brałam ile wlezie.
Oczywiście do czasu, aż zrozumiałam, ze nie wypada i trzeba oddać
mlodszym.
Co do imprez
dorośłych, to chciałabym to zobaczyc, niestety nie uda nam sie, bo zaraz
jedziemy zaznajomić Domisia z małym K. (4 msc młodszy, ale jestem
ciekawa jego reakcji),a potem mamy mała urodzinową uroczystość. Ale
jednego jestem pewna, "Halloween, jest dniem, kiedy każda dzi..ka może
się za nią przebrać i nikt nie będzie miał do niej o to pretensji",
cytat z filmu, być może nie dosłowny. Buziaczki. Miłego długiego
weekendu wam życzę:).pumpkin boy |
krok po kroku |
u sąsiadów |
po zmyciu, dziecko toleruja mame:) |
D, też dorwał sie do słydyczy |
male potwory:) |
Makijaz wyszedl ci zawodowy:) Fajnie sie Ciebie czyta choc szkoda ze rzdko piszesz o sprawach zwiazanych z zyciem w Anglii. Ja dopiero zaczelam swoja emigracje a z bloga wnioskuje ( moze blednie ) ze mieszkaja tam tez Twoi rodzice lub Twojego partnera. Czy nie wiesz przypadkiem czy na przyklad jak ja pracuje a chcialabym tu sciagnac mame to czy moge ja dopisac do mojego ubezpieczenia zeby mogla korzystac z opieki medycznej? ona juz jest na emeryturze. Jak wiesz cos na ten temat lub znasz jakies strony gdzie moge sie cos dowiedziec na ten temat to bede wdzieczna za informacje:)
OdpowiedzUsuńpozdro
gosia
Coraz ciezej trafić mi na dobry pomysł, ponieważ nie mam pojecia co innych interesuje;( Dzieki, miło mi, że kolejna osoba dolączyla do grona moich czytelników. Co do ubezpieczenia, nie mam pojęcia jak to wygląda. Ale jeżeli mama jest na emeryturze i będziecie się ubiegać w Job center o Insurance number, to wszytsko wam powiedzą na miejscu. Bo ten numer mama musi wyrobić raczej na pewno. POzdrawiam:)
OdpowiedzUsuńok :) Dzieki za informacje. To Twoj blog wiec oczywiscie pisz o czym Ty masz ochote, a ja najchetniej czytam o Domisiu i o zwyklym , codziennym zyciu w Anglii czasami tak roznym od tego co znamy z Polski
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
gosia
Jak już będziesz wiedziała co z tym ubezpieczeniem to daj znać, chętnie sama się dowiem.:)
OdpowiedzUsuńTu marta K, jesli chodzi o opieke nad rodzicami, przysluguje za darmo trzeba ich zarejestrowac w przychodni. Moja koleznaka mieszka z tata, ktory wymaga opieki medycznej i wszytko ma za darmo, leki opieke szpitalna i badania.
OdpowiedzUsuń