wtorek, 5 listopada 2013

chwile radości i chwile grozy.

 Paskudne dni nadeszły nad angielską ziemię. Szaruga i plucha spływają po chodnikach, co łączy się z temperaturą, kaszlem i jęczeniem u pierworodnego.  W ruch poszły nurofeny, flegaminy, masci rozgrzewające i mamine ręce tak chętne do przytulasów. A szkoda, bo wczoraj zakupiliśmy nowy wózeczek dl najmłodszego Gąsiorowego i chętnie bym go wypróbowała. Trzeba będzie poczekać na lepsze dni.
Wiecie jak szybko dziecko rowija się w tych miesiącach? W ciągu zaledwie dwóch, ostatnich tygodni, Donuś zaczął zgrywać bohatera. W ruch poszły silne ręce i jeszcze na chyboczących się nogach, mocno podtrzymuja małe ciałko w górze. Nawet próbuje się puszczać i przechodzić na drugą ścianę,a  kontrolowany upadek na pupę jest opanowany w 100%. 
 Wczoraj, tak dla urozmaienia, sprowokowalam sytuacje na schodach, żeby zobaczyć czy już umie się wspinać. Domiś zachęcony butelka z jego ulubionym soczkiem, zaczął wchodzić z  naprawdę dużą predkością i zapałem na coraz to wyższe schodki. Byliśmy w delikatnym szoku, bo robi to na prawde szybko. Oczywiście wszystko odbywa się przy naszej asekuracji.  Śmiałam się też dwa dni temu, kiedy przywędrował do łazienki, za moim wolaniem: Domiś chodź idziemy się myć. Kiedy odkręciłam wodę, mało nie wyszedł z siebie, żeby wstać i wejść do wanny. Wiecie jak zabawnie wygląda 75-cio centymetrowy człowieczek próbujący podnieść tak wysoko noge,żeby przeskoczyć samego siebie? Ze śmiechem wolalam: mamo, mamo no szybciej, ja chcę wejść, no już, już!:)
Oczywiście z pełzania, przeszedł jakiś czas temu do raczkowania i robi to tak szybko, że nie da się za nim nadążyć. A najpiękniejszą umiejętnością, jest coraz częstszy, głośny śmiech. Uwielbiamy jak to robi, a podły nastrój od razu odchodzi w niepamięć.
Co do spotkania z innym dzieckiem, przeżyliśmy lekki szok. Okazało się, że syn nasz, boi się pisków, a obcym dorosłym nie ufa już tak, jak miesiąc temu. Kiedy ktoś inny trzyma go na rękach, zaczyna jęczeć, a kiedy inne dzecko piszczy i krzyczy, on popada w rozpacz. W sumie mu się nie dziwię, na codzień ma cisze, wiec taki krzyk, to jak dźwięk odkurzacza, zanim się przyzwyczail i zrozumiał, ze to nic strasznego.
Oprócz tych pięknych i wesolych momentów, przy dziecku nadchodzą również chwile grozy.  Pierwszy raz taką chwilę przeżyłam kilka godzin po porodzie, kiedy D. przestał mi oddychać (dziś juz wiem, że z mojej winy, za mały dostęp do powietrza miał podczas karmienia), drugi raz był kilka dni temu.  Podczas wieczormego karmienia, tak się zdenerwował (mało mu lecialo), że wpadł w histerię. To była chwila, Plakal może kilka sekund i nagle przestał. Odwrócił się na brzuszek, a ja dopiero wtedy zrozumiala, że coś jest nie tak. Wzięłam go szybko na ręce i zobaczyłam, ze nie oddycha. Dziecko bylo całe purpurowe, jakby się zadławiło, a miałam pewność, że tego nie zrobił. Byłam przerażona. nie wiedziąłam co robić, bo nie moglam zrozumieć co się stało. Poszłam w stronę instynktu. Zaczęłam go klepać, a jak to za dużo nie dało, wzięlam go przez kolano głową w dól i dalej klepałam. To były sekundy ale kiedy usłyszalam krzyk, rozpłakalam się. Mama przerażona również przybiegła na górę i zaczęla mnie trochę uspokajać, a Dominik? Po kilku wdechach zaczął się usmiechać i gapić na nas jak na kretynki. BYć może, niektóre mamy wiedzą co to znaczy,  kiedy dziecko im się zajdzie, ja bym nie chciała więcej tego przeżyć, chociaż wiem, że moze się zdażyć. Poczytałam trochę i doweidziałam sie, że warto w takiej sytuacji, dmuchnąć mocno w twarz dziecka, bądź wziąć go raptownie do gory. Robi się to po to, żeby maluch się wystraszył i zaczerpnął oddech. 
Często czytam blogi, które prowadza mamy wcześniaków. Ich dzieci zmagają się z wieloma zaburzenia, a bezdechy  itp. mogą występować długi czas. teraz już wiem, ja się czują kiedy monitor oddechu wydaje przeraźliwy sygnal alarmu. Wiem, co to znaczy trzymać sino- czerwone dziecko, które nie oddycha, kiedy rozumiesz, że im dłużej utrzymuje się taki stan, tym gorsze może spowodowac uszkodzenie w mózgu, o innych konsekwencjach nie wspomnę. Nie życzę tego nikomu. Samej sobie też nie. Dlatego musimy uważać, zeby nie powodować napadów płaczu, na szczęście D. bardzo rzadko to robi. Zazwyczaj tylko jęczy.


Na zakończenie troche śmiechu dla rozlużnienia. Pozdrawiamy i ściskamy:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosze o pozostawienie opinii:)