czwartek, 7 listopada 2013

Jak trwoga to,... do polskiego sklepu

Większość osób przybywających do Anglii, liczy na swój komunikatywny angielski.
"Podbije świat. Dostane super prace.Nie dla mnie zmywak czy fabryka. No przecież uczyłam/ łem się tyle lat tego głupiego angielskiego, że na pewno się dogadam".
Problemy zaczynają się, wraz z pierszym kontaktem z tutejszym tubylcem.    Brytyjczycy nie przejmują sie, że "Ty ich nie rozumieć i mówić wolniej".  Jak Ci taki Angol zasunie 5-cio minutowy wykład, na temat, najbliższej przychodni, czy innej ważnej pierdoły, Ty nagle stajesz sie malutki gościu i wydaje Ci się, że gadasz z kosmitą, a nie kolesiem od języka którego wkuwasz XX lat. Tak, tak moi mili. Najczęstszym słowem, jakie się tu Słyszy jest" O sorry..."  i to by było na tyle, bo tubylec dalej gada z prędkością wystrzałów z karabinu maszynowego,  Ty zaczynasz ściemniać, że go rozumiesz i tylko coraz bardziej zieleniejesz na twarzy.
No i co wtedy? 
Zaczyna się szukanie stacji-matki. Naszego centrum dowodzenia, palacu prezydenckiego, polskiego sklepu. To tutaj poznasz miłe Panie lub Panów z którymi porozmawiasz po naszemu. Tutaj, dowiesz się, czy jest gdzieś robota, mieszkanie lub osoba, która wciągnie Cię w tutejsze klimaty. Znajdziesz znane produkty żywnościowe i nie bedzies zmusial zastanawiać się, czy pietruszka to rzeczywiście pietruszka, a nie biala marchew lub inna nowoczesność bez zapachu. 
W naszym małym centrum nowego Świata znajdziemy leki i to co najlepsze, czyli polskie wódki, tudzież inne mniej lub bardziej alkoholowe sprawy.  Dowiesz się, gdzie jest najbliższy rodak-mechanik, który szybko orżnie Cię w trąbe. Jak daleko jest do kosmetyczki, z którą się dogadasz i, która nie będzie Ci co chwilę mówiła "sorry", stawiajac pawia na głowie. U nas w sklepie, można się dowiedzieć nawet gdzie uszyć prawdziwe zasłony, no cóż, ja nie potrafię docenić tego typu wyrobów.

Klub miłośników piłki noznej? Prosze bardzo, jak doskwiera samotność, a chłopa dopada ciągota do rozrywek, badź co nie bądź, niecnego typu, lecisz do polskiego sklepu, spisujesz numerek z tablicy ogłoszeń i już macie kolegów na wyjścia. Plusów można znaleźć więcej: facet wymrozi swoją dupcie, biegając dwie godziny za piłką,a  potem masz cały wieczór święty spokój:). A może koledzy mają miłe żony z kórymi wyskoczyłabyś na kawe. Albo są wolni i chętnie przyjmą kobietę w formie pilkarskiej maskotki z zabawą w szatni przed meczem w tle. 

Monter anteny satelitarnej, no ten to ma wzięcie. Bo w którym Polskim domu, nie ma polskiej telewizji??? W końcu, jesteśmy u siebie, po cholere nam słuchać anglików? Wystarczy, że na dworze ich pełno.

Oczywiście, nie może zabraknać, tak ważnych lekcji języka angielskiego. To przecież w naszym sklepie, tak tloczno jest od ulotek z ogloszeniami tego typu.  Niestety, Polak-oszczędny czlowiek, nie ma pieniędzy na takie dyrdymały. Nauczy sie sam albo bedzie tu siedział 7 lat i nadal nic się nie nauczy. 

Transport na lotniska,  wywóz paczek, dobry dochodowy biznes dla tych, którym język odjęło i wolą siedzieć całymi dniami i nocami w samochodzie niż znaleźć normalną pracę.  W sumie racja- praca w magazynie czy fabryce- mały dochód.

Przyjmę- Oddam- rzadkość! Ale już kupie- odkupię- norma. Tak włąśnie można zdobyć meble w cenie wyższej niż w sklepie, stare zużyte opony, jak opony to i samochody oczywiście (najlepiej kilka razy "bite"), zwierzęta  i wiele innych. 

 Gdyby nie polski sklep, nie jedna osoba by wróciła do  naszego Kraju, szybciej niż przyjechała. Nawet w miejscu, gdzie powinniśmy się przestawić i zapomnieć o korzeniach, żeby normalnie funkcjonować, robimy sobie malą Ojczyznę. Wniosek jest jeden; nie potrafimy bez niej żyć:)



P.S. Oczywiście teks przetrawcie z przymrużeniem oka:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosze o pozostawienie opinii:)