niedziela, 29 grudnia 2013

A dupa tam...Czyli swiatecznie opisana historia rodziny Gąsiorów (plus Miareczka)

Obserwowanych bloków mam kilkadzieisąt i w ponad połowie poświąteczne teksty albo tytuły postów zaczynają się od słów: Święta, święta i po świętach. Irytujące, postaram się więc wymyśleć coś innego.
A dupa tam, przed nami Sylwester, święta za nami , mogę wreszcie  napisać jak przebiegaly w naszej małej rodzinie. W Dzień Wigilii, oczywiście musialo dojść do spieć. JUż myślałam, ze do stołu nie usiadę z moim P. bo tak mnie wkurzył jak nigdy. A uwierzcie mi, dużo nie bylo trzeba bo już dwa dni chodziłam podminowana. W końcu, po kilku czułych słowach, dałam sie przebłagać, dziecko przebrałam, potrawy wstawiłam na ogień i z radoscią zaczęłam podśpiewywać angielskie Christmas songs. Barszcz oczywiście posiadał zbyt dużo czosnku, wlaściwie był on samym czosnkiem i z tej potrawy zostały wyżarte tylko uszka. Rybka po grecku była za to przepyszna, a kiedy doszło do rozpakowywania prezentów, to wszystko inne przestalo się liczyć. Dominik był conajmniej zachwycony, a nam ogromną radość sprawilo obserwowanie jego reakcji.  Po jakimś czasie nowe zabawki poszły w kat, a na pierwsze miejsce przesunął się telewizor, szkoda tylko, że nie było rzadnych ciekawych programów. 
Drugi dzien byłby spędzony w łóżku, gdyby nie moja złość i ogromne odczucie wszech ograniającej nudy. No bo ile mozna łazić w piżamie i snuć się po kontach? Zarządzilam zbiórke, kazałam sprzątnać stół, poustawiać ładnie krzesełka, zmyć naczynia i zaczęlismy wieczorne obżarstwo. Przy okazji przypomniałam sobie o tych angielskich wubuchajacych krakersach z niespodzianką, zagadką i koroną w środku. Zabawy mieliśmy co nie miara, a przy okazji dwanaścieradosnych usmiechów. Dominik niestey nie chciał chodzić w koronie i zaraz podarł prawie wszystkie.
W Szczepana zaś mieliśmy gości. Odwiedził nas młodszy o 4 miesiące K. którego jeszcze niedawno  Dominik  przeraźliwie się bał.  Tym razem poszło sprawnie i bez krzyków (przynajmniej tych ze strachu). Na początku młody został przekupiony nową zabawką, a  potem przejął inicjatywę i odrobinę pokazywał koledze w czyim domu sie znajduje. przy okazji dorośli uśmiali się z dwóch chłopaczków, których ręce nie odsuwały się od bolących dziąseł nawet na minute, a Na koniec D. zjadł młodszemu pół obiadku (swój zjadł chwile później).
Wczoraj swoją chwilę obchodziliśmy my, dorośli. P. wyruszył w tango do kolegi mieszkjaącego 200 km dalej, a ja korzystając z chwili spokoju załaczyłam klimatyczną muzykę, napełniłam kieliszek dobrym alkoholem, napuściłam pełną wannę gorącej wody z aromatyczną , dużą ilością płynu do kąpieli i zapachowymi swiecami w tle. Gdyby nie mój strach, że ktoś mi sie włamie do domu, to pewnie wieczór byłby idealny w 100 %, a tak był tylko w 99%:). Potem zakończyłam wieczór wspaniałym filmem o którym opowiem wkrótce i poszłam spać.
Podsumowując: Ogarnięcie domu przez jedną osobę, zajmuje bardzo dużo z jej wolnego czasu. Ogarnięcie domu przy dziecku, zajmuje tego czasu dwa razy więcej, a przy dwójce dzieci( D. i P.), nawet nie wspomne, więc od tygodnia prawie nie wychodzę z kuchni, odkurzacz miałam więcej razy w ręku niż w ciągu miesiaca, a jedyne co robie całymi dniami, to zbieranie porozrzucanych przez syna bombek choinkowych.  Generalnie, za rok wynajme sobie sprzątaczke i dopiero zacznę się rozkoszować magią Świąt. Pozdrawiam z cieplej Anglii.

pierwszy kontakt z prezentami

smile 

nie smaczne


dresik:) 



Dodaj napis

Dodaj napis

jedna z niepsodzianek



maly książę:)


pierwsza babka, matka sama całą zjadła:P

moj relax:)


czwartek, 26 grudnia 2013

Zaglądamy do angielskich okien.

Jak już kiedyś wspominalam, Anglicy uwielbiają kartki, ozdoby świąteczne i żyć trochę na pokaz. Już od miesiąca można było zaobserwować coraz większą ilość rozświetlonych domów, w oknach pokazywało się coraz więcej pięknie udekorowanych choinek, a każdy kominek ozdabiały dziesiatki kartek. Tydzień temu, udalo mi się namówić P. na wieczorny spacer i wreszcie nadarzyła się okazja do zrobienia kilku zdjeć. Niestety sporo osób wyjechało już na czas urlopu i moje nadzieje zostały zawiedzione. Połowa domów świeciła ale pustkami:(. 
Co mi się udało zrobić, dzisiaj wam pokażę, efekt może nie jest tak powalający jakbym chciała ale było bardzo ciężko robić zdjęcia bez flesha i na całkowitym bezruchu. Zapraszam:)


















u sąsiadów, oczywiście wszystko miga

to już nasze ozdoby:)



niedziela, 22 grudnia 2013

Samo_się tydzień szósty: Coś dla przyszłych inteligentów w okularach

Tak jak większosci rodzicom, nam również inteligencja i okulary kojarzą się z książeczkami. Od kilku ładnych miesięcy Donuś co wieczór ma czytaną bajkę. Jego ulubiona to "chory kotek" i kiedy tylko zaczynam wymawiać pierwsze slowa tej bajki, dostaje piękny szeroki uśmiech i ogromną radość małego słuchacza.

nasze książeczki i ta radość


























następną zabawa było ukladanie samochodzików 4 w 1. Ukladam je  licząć glosno poszczegolne elementy, pokazuje kolory,   ukladam od najmnijeszego do największego. Domiś ma największą frajde kiedy może je wreszcie rozwalić. Potem uważnie ogląda poszczególne samochodziki.

1,2,3,4

bardzo interesujące

tak tak mamo licze z Tobą

W dalszej części tygodnia, postawiłam na poznawanie świata za pomocą zmysłów, wybraliśmy zmysł zapachu. dziecku nie dąlo sie zawiązać chusteczki na oczach (moze w przyszlosći) ale bez niej też było świetnie. trzy smaki: kwaśny, słodki i słony, do tego różne struktury i poznawanie swoich możliwosci. Zdecydowanie ulubionym smakiem byl kwaśny, to tam najczęściej sięgała Donusiowa rączka, w drugiej kolejności slony a  na końcu słodki. Podejrzewam, że ogromne znaczenie mialy tutaj kolory ( jaskrawy żółty przyciąga najbardziej), no i oczywiście sama struktura, jednak latwiej chwycić cytrynę, niż sliskiego banana.



pycha cytryna




pychotka











następnie czynny udział brał słuch. od jakiegoś czasu chodzimy do publicznej biblioeki na zajecia muzyczne. Postanowilam zrobić małemu takie zabawy równiez w domu. Odkąd pamietam śpiewam mu codziennie, tak samo z puszczaniem ulubionej muzyki, postanowilam połaczyć to z wystukiwaniem rytmu na instrumentach bądź grzechotkach. Domis jeszcze nie potrafi ale chętnie mu w tym pomagam, narazie najchętniej je te wszytskie grzechotki. Przy okazji okazało się, że jest nadwrażliwy na czerwone światło z aparatu, co możecie zaobserwować na jego buzi.



 nie moglo też zabraknąć ćwiczenia malych rączek podczas układania wszelkiego typu klocków, które synek uwielbia.



zabawa w najlepsze




















PRZY OKAZJI ŻYCZYMY WSZYTSKIM WESOŁYCH ŚWIĄT!!!!