Kto u was odgrywa rolę panikarza? U nas jest to zdecydowanie Donkowy tatuś. Ja- matka pierworodnego, wystawiam go na przeciw światu, nie martwiąc się zbytnio jego upadkami, kolejnymi siniakami, zadrapaniami. No dobra, czasem się martwie, jak ranka zaczyna puchnać w oczach, bo do srodka dostał się brud. Wtedy najchętniej zawinęłabym manaty i pojechała na ostry dyżur w najblizszym szpitalu. A wystarczy tylko przecierać ranę parzonym rumiankiem:).
Za to w życiu bym nie wpadła na takie pomysly na jakie wpada P. Dam wam parę przykladów.
1. " Weź mu nie pozwalaj dotykać kabla kiedy odkurzasz, bo walnie go prąd i będzie usmażony na węgiel"
2. " Zabierz go od tego odplywu, bo włozy tam paluszka i trzeba będzie amputować"
3. " Nie podawaj mi zakupów nad nim, bo na pewno upuścisz mu na głowę"
4. Dzisiaj, znalazłam w woreczku, calkowicie nowe, dwa, duże różowe guziki. Donuś uwielbia guziki i pomyślałam, żeby je wziąć ale jeden był pękniety i już chciałam je wyrzucić kiedy usłyszalam:"Weź to wyrzuć, chcesz dać je dziecku, a jeszcze jakieś ćpuny to dotykały" Myślałam, że padne jak to uslyszałam. Ćpuny bawiace się różowymi guzikami, widzicie to?
To są zdania tylko z ostatnich dni. A słucham tego typu rzeczy codziennie. W sumie się mu nie dziwnie, bo jako kobieta- zabełda, sama sobie nie ufam. Ostanio zaczęłam liczyc swoje dzienne urazy. Zazwyczaj zatrzymuje się na 3-4 na dzień. Potrafię potknąć się o własne nogi, wpasć na futrynę, czy walnać głowa o witryne sklepową. Oby D. nie miał tego po mnie. Dobranoc!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Prosze o pozostawienie opinii:)