czwartek, 18 kwietnia 2013

Opieka zdrowotna podczas porodu


Godzina 23, dwa tygodnie do terminu. (18 luty)
Piotrek w kuchni szykuje kanapkę, zmęczony po drugiej zmianie. Ja siedzę przed komputerem. Nagle czuje, że coś mi leci między nogami. Od razu wiedzialam, że to wody mi odchodzą.  W panice zaczęłam się dobijać do łazienki, w której akurat byla tesciowa i sie wydzierać: Ku...wa, wody mi odeszly, wpuść mnie!. Ogólna panika, ja w ciągłych uśmiechach (do czasu), telefon i jazda do szpitala.
Po godzinie byliśmy w drodze. Jak już wiecie, mielismy 30 km, bo poród zaczął się tydzień przed drugą planowaną przeprowadzką. W szpitalu zrobili ktg i o 5 nad ranem po 5 godzinach wysłali do domu, kazali czekać na większe skórcze. W domu, po kąpieli, zaczęłam je mieć co 2 minuty, każdy trwal minute. Znowu do szpitala po znieczulenie (ok. 10 rano).  Położyli mnie w ładnej małej salce z super wygodnym łóżkiem, prywatna łazienką i bezpłatnym TV. Co godzine położna przychodziła zbadać mi ciśnienie, temperature, posłuchać tętna dziecka i zapytać o skurcze. Nie mogli mi sprawdzić rozwarcia, bo po odejściu wód jest ryzyko zakażenia. Nie zrobili tego nawet na moją prośbę. Dali mi jakieś dwie tabletki przeciwbólowe ale poprosiłam o pethidin ( zastrzyk domięśniowy na morfinie , oczywiście  bezpłatny)  Po 15-tej przyszła nowa położna, powiedziała, że na pewno nie urodze jeszcze długo i lepiej będzie jak wrócimy do domu, a rano przyjedziemy na wywołanie porodu, bo akurat nie mieli wolnych sal porodowych na tamtym oddziale. Ja nie miałam już siły gadac, pomimo tego, że w szpitalu częstotliwość skurczy spadła do jednego na 5 minut.  Piotrek powiedział, że się nie zgadzamy, więc  przenieśli nas na "cichszą" salę. Dostałam wreszcie znieczulenie, polecam gorąco, fajnie się po nim kobieta czuje (jak na haju). Do dyspozycji miałam też gas and air ale nie korzystałam. Po godzinie, kiedy skurcze miałam już co 2 minuty i każy trwał minutę, postanowiłam obudzić Piotrka, który spał  na fotelu  jak zabity i poszłam się znowu kąpać. Pomagało mi to na ból. Jeszcze przed kąpielą przyszła położna i jak jej powiedziałam, że zaczynam czuć parcie, odpowiedziała, że to dobrze i sobie poszła. Po minucie w wannie zaczełam czuć, że dzidzuś chce wyjść, ba, on musiał wyskoczyć!!!! Wydarłam się do Piotrka, żeby leciał po położna, jak przylecieli wreszcie to ona nadal nie wierzyła, że rodzę, dopóki nie zobaczyła główki:). Jakimś cudem udało im się mnie przenieść na łóżko. Położna pozwoliła mi przeć, cały czas mnie bardzo wspierała swoim: Keep going, very well Eliza. Good! Pusch, breathe i tak przez 35 minutek:). Nie pamiętam prawie nic, oprócz tego, że  roznosiłam ramy łóżka. Ponoć Piotrek cały czas mnie trzymał za rękę. Wogóle kochany był.  Jak już Dominik wyszedł, to myślał, że pępowina to są moje flaki:P. Potem naćpali mnie zastrzykiem przeciwbólowym w krocze, kazali wdychać gas, dali dziecko i zszywali. Jezu jaka ja byłam naćpana! Od uśmiechu bolała mnie buzia, Ledwo trzymałam Dominika na rekach. A lekarka siedziała mi między nogami i tłumaczyła studentce jak mnie prawidłowo zszyć. Czułam się jak lalka na której się ćwiczy:). Po jakiś 40 minutach  sobie poszły. Położna dopiero wtedy zabrała mi małego od piersi i ubrała. Potem przyszły Panie sprzątnąć łóżko, kazały mi się iść umyć, Piotrek pojechał do domu na noc , a my zostaliśmy sami. Co dwie godziny przychodziła położna monitorować małego: temperatura, oddech, zapytać o karmienie. Około północy Dominik przestał mi oddychać i zsiniał. Poleciałam z nim do dyżurki, bo nie mogłam znaleźć tego guzika który je wzywał. Już po drodze zaczął mi normalnie oddychać. Zapytały mnie co się stało, podały mu troche tlenu, zbadały,okazało się, że w jego oskrzelach zalega jeszcze troche śluzu (tutaj chyba rzadko dziecko odśluzowują) i, że powinien sam to wydalić w ciagu dwóch, trzech dni. Na drugi dzień pierwsza kąpiel, badanie słuchu, które jest powtarzane w szkole podstawowej, nadal sprawdzanie jego stanu ogólnego ale już rzadziej i szykowanie się do wyjścia (tutaj wypuszczają do domu, nawet po 6-ciu godzinach, jak jest wszystko alright). Niestety mały mi przespał 10 godzin jedząc tylko raz i położne kazały nam zostać jeszcze cały dzień, żeby go obserwować. W miedzy czasie ktoś przychodził do mnie co kilka godzin pytając, czy coś zjem. Miałam szeroki wybór paskudnych dań ale na pewno lepszych niz te w Polskich szpitalach( przynajmniej niektórych). Dodam, że po porodzie dostałam świetny posiłek dla matki karmiącej: chipsy, sok pomarańczowy, jogurt truskawkowy i kanapka z szynka. Wszystko o smaku papieru do du.y:). Przed porodem też byłam gorąco namawiana do jedzenia, żeby mieć siły. Nikt tu się chyba nie przejmuje, jak podczas porodu kobietka sie,hmmm...wypróżni:). Lewatywa i golenie to też dla nich coś nienormalnego:). Wieczorem, dnia drugiego, mały zaczął wreszcie jeść. Sukces! PO całym dniu przychodzenia chyba pięciu różnych położnych, żeby mi pokazać jak się prawidłowo karmi, moim załamaniu i przybiciu ogólnym, dziecko ssie:). Radzili nam zostać na jeszcze jedną noc ale uwierzcie mi, nie dałabym rady kolejnej nocy, być sama z Dominikiem, bez mojego Piotrka i w ciągłym strachu o życie syna. Po wielu łzach, bardzo miła położna załatwiła nam wypis, dała ze 3 różne numery telefonów i nas pożegnała. Ale byłam szczęśliwa. Wyszliśmy o godz. 22 , 20 lutego.
Podsumowanie: Opieke w trakcie porodu miałam zaje...tą (za przeproszeniem). Odsyłanie do domu to u nich norma ale jeżeli czujecie, że nie dajecie rady, a jesteście w sytuacji podobnej do mojej (np. daleko do domu, bądź przez cay poród nie wiedziałam na jakim etapie tak naprawdę jestem), to lepiej postawić na swoim i zostać. Choćby pod szpitalem.  Warto też wziać swoje jedzenie:). Szczególnie dla osób towarzyszących, chociaż mój P. miał proponowany obiadek :). Takie rzeczy jak podpaski, reczniki, zapewnia szpital, więc jak wam zabraknie, to się nie martwcie. Naprawdę nie rozumiem, czemu Polki jadą rodzić do naszego kraju, jak tutaj:NIE JEST ŹLE. Przynajmniej wtedy jeżeli z ciażą jest wszytsko ok, a poród przebiega prawidłowo. Buziaczki:*. 
Dodaje nasze straszne fotki zwiazane z postem:).
KTG:P, jeszcze wesoła (słabe skurcze)

3 godziny do powitania Dominika na naszym świecie:)

Na tym fotelu prawie przespał poród:)

Przywitaj swoją brzydką mamuśkę:)

skin to skin:****


5 komentarzy:

  1. Przysiegam Eliza to moj ukochany post... tyle co ja sie nausmiechalam do monitora to jeszcze nie pamietam:):) the best ever:D:D:D

    Gratulacje dla Waszej pieknej rodzinki:):):)

    OdpowiedzUsuń
  2. hahah dzięki Marta:) o to mi właśnie chodziło:). Bo szczerze mówiąc, patrząc z perspektywy czasu, było nawet zabawnie:P. haha

    OdpowiedzUsuń
  3. ja tez sie usmiechalam, ale co mialas na mysli mowiac ze "Lewatywa i golenie to też dla nich coś nienormalnego" ?

    OdpowiedzUsuń
  4. W Polsce, nadal lewatywa i golenie jest obowiązkowe w niektórych szpitalach. Tutaj tego nie robią:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Twoje bezpośrednie stwierdzenia są zabójcze :) Pozdr Elka :)

    OdpowiedzUsuń

Prosze o pozostawienie opinii:)