Heiloł! Dawno nie pisałam o życiu w UK, to dzisiaj coś wam powiem. Ostatnio dużą uwagę zwracam na innych ludzi, na to co robią, jak się zachowują, jak wyglądają. Tutaj nikt za bardzo nie przejmuje się opinią innych,a przynajmniej nikt tego przejęcia nie okazuje. Czyli tak, idziemy sobie na spacer, ładne domki z ogródkami, równiutko przycięte trawniczki, w obrębie centrum mnóstwo kwiatów, które jeszcze nie zdążą przekwitnąć, a juz są wymieniane. Co widzimy dalej? Ludzi. Jakich? Różnych, od tych najmłodszych po najstarszych, od chudzielców, po wieloryby. Na przykład wczoraj na spacerze widziałam młodego chłopaka w zwykłych jasno brążowych spodniach, zbyt obszernej szarej koszulce i... pilotce na głowie, zaznaczę, że była to czapka zimowa, a na dworze było ciepło (jak to w lecie czyli ok. 20 stopni). Obok niego szedł mały psiak z długimi uszami, coś w stylu spaniela. pewnie właściciel utożsamił sie z nim i chciał mu pomóc rwać suczki:P. Znowu we wtorek jak byliśmy na spacerze w centrum, tak z ciekawości zaczęłam liczyć otyłe osoby. Nie te grube, tylko te naprawdę otyłe, nie mieszczace się w drzwiach autobusu i ledwo ruszające nogami. W ciagu półtorej godziny, w małym oszarze naliczyłam około 10-ciu takich osób, do tego 1/4 reszty, to byli ludzie, którzy powinni stanowczo przejść na dietę, zanim będzie za późno. Co z tego wynika? Anglia obrasta niezrowym tłuszczem i sama jest sobie winna. Na sklepowych półkach, większosc towarów to słodycze i gotowe żarcie. Już od małego dzieci poi się gazowanymi, słodzonymi napojami typu: Cola, a do ręki daje zestaw z frytami i rybą smażoną na głębokim tłuszczu. 1/3 sklepów w centrum są to: fish and chips, gotowe kanapki, cukiernie i ciastkarnie, kawiarnie, a na samym środku Mcdonald, subway oraz kilka "normalnych" restauracji. Wczoraj wracając z zakupów na dużej powierzchni zieleni, która jest obok naszego domu i służy jako przestrzeń do aktywnosci dla dzieci oraz zwierząt, widziałam dwie dziewczynki siedzace przy ogrodzeniu, wiek ok. 10 lat. Siedziały, rozmawiały i zachowywały się jakby w coś grały. Przypomniały mi się piękne młodziencze lata, zabawy pod balkonem w lalki, bazy, itp. Przechodząc oboch nich zerknęłam co mają fajnego do zabawy, a tam... Frytki z pobliskiego baru. No szczena mi opadła! Powiem więcej, będąc na kawie w Mcdonaldzie, z dwa tygodnie temu (jestem grubaskiem i się do tego przyznaje ale chce się za siebie wziąć), zaczęłam obserwowac customersów. no i jakie wnioski: było ok 25-ciu osób, z tego 80% młodzież w wieku 13-17 lat, zazwyczaj pary. 10% osoby między 20-40 rokiem zycia, 7% osoby starsze i 3 % dzieci do 7 lat. Co robi tutejsza młodzież podczas wakacji? Spędza aktywnie czas w McD, randkując i spożywajac puste kalorie. Czasami bym chciała, zeby polikwidowali te wszystkie budy i lokale z jedzeniem tego typu. O zgrozo, czemu kusicie nas młodych ludzi???!!! Dodam jeszcze tylko jedna rzecz na temat angielskiej młodzieży, a dokładnie nastolatek, czasami wręcz dzieci, bo dużo im do miana nastolatek brakuje. Wczoraj czytałam, o tym wielce bulwersującym wyroku, gdzie brytyjski sędzia wypuścił na wolność pedofila, a 13-sto latkę potraktował jak młodocianą prostytutkę. To wcale nie jest bulwersujace, bo podejrzewam, że miał racje. Kto nie widział dziewczyn na wyspach, ten nie wie o czym piszę, ale one naprawdę prowokują. Wyglądem, zachowanie, wszytskim. Większosć z nich nosi bluzki przed pępek, nie tak jak polki kilka lat temu, co się nauczyciele bulwersowali, ze gołe brzuchy mamy. One noszą te krótkie topiki kończące sie tusz pod biustem, do tego najlepeij czarne rajstopki, szorty do połowy pośladków i naprawdę mocny makijaż (zakładaja to i te chudziutkie i te w wylewajacym sie tłuszczem). Raz widziałam młodziutką dziewczynę, która miała tak oczy i usta pomalowane, ze wyglądała jakby conajmniej 3 miesiące nieżle ćpała i malowała się na haju. te dziewczyny, nie mają za grosz szacunku do siebie i uwielbiają być w centrum uwagi, a potem wyją. Myślę, że ta młoda jednak sprowokowała, tego faceta i pewnie jej się to jeszcze podobało.
Macie bardzo grzeczna wersję angielskich nastolatek:). XOXO
Ojej... u mnie to samo. Czasem mysle, ze to dlatego, ze ich woda od starego kontynentu oddziela i dlatego nie sposob im nabrac kultury i oglady europejskiej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!!
(PS. U mnie po roku w Irlandii przybylo ok. 10kg. I to bez fast food'ow czy innych swinstw. Kwestia jedzenia i obecnosci wszechobecnych hormonow w nim).
tak to prawda ale to nie znaczy, ze jak się jest na wyspach, od razu trzeba być grubym, prawda? Każdy tutaj na początku tyje ale da się wywalczyć normalną wagę, jeżeli się tylko chce:).Ja też przytyłam z 6 kg na początku:P
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń