wtorek, 6 sierpnia 2013

"susi" time:P




Dzień dobry! A dobry i owszem, bo otwierając jedno oko, zobaczyłam jak jakieś inne małe oczko wpatruję się intensywnie w moją twarz, a czyjaś delikatna dłoń bawi się oimi palcami. To było wspaniałe, a teraz zza "krat" łózeczka, słodka buźka uśmiecha sie do mnie. Ale do rzeczy, raz na jakiś czas, uwielbiam swojemu mężczyźnie sprawiać drobne niespodzianki. raz na jakiś czas lubię też realizować swoje różnorakie pomysły, "chodzące" za mną od dłuższego czasu. Ostanio była to rolada szpinakowo- łososiowa, która wylądowała w koszu, bo raz, że użyłam złego serka, a dwa, że nie mieliśmy weny na nią. Ale ogólnie bardzo fajna i ciekawa przystawka. Wczoraj było to sushi, które chodziło za mną odkad poznałam jego niebiański smak, czyli jakieś 3 lata.  Zawsze myślałam, że  tworzenie sushi, to czasochłonne zajecie, nie wspomnę o cenie produktów. Dlatego, zamiast ruszyc dupke i się zorientować co z czym się łączy i dlaczego, wolałam kupować gotowe, w pudełeczkach albo w restauracji. No i właśnie w sobotę będąc na zakupach, zaszliśmy na dział japoński i stwierdziałam, że wezmę prasowane algi, wasabi i ryż (który okazał się zły). Warzywa chrupkie zawsze mamy w domu, serek philadelphia też, tylko mięska brak. Pomyslałam, ze jak wreszcie znajde wene, to i miesko się znajdzie. Rzeczywiście, wczoraj rozmroziłam kurczaczka na kotlety i częsć poświęciłam na sushi. Do tego swieżutkie warzywka, typu: papryka czerwona i zółta, oraz ogórek zielony i oczywiście serek philadelphia. Ryż ugotowałam zwykły, pozwoliłam mu dojść pod przyryciem, dodałam octu z cukrem i solą,  wymiesząłam. Potem nałożyłam gorący ryż, drewnianą łychą na prasowane algi, które leżały na folii aluminiowej, dodałam reszte składników i zawinęłam, pomagając sobie folią. Kiedy piotrek wrócił i zobaczył, co ma na talerzu, nie był zachwycony. Niestety on za sushi nie przepada. ale jak spróbował, był zachwycony. i słusznie. Nie żebym była jakąś dobrą kucharką, po prostu te zielono- białe- cudeńka, są: proste, szybkie i baaardzo smaczne! Wieczór zakończył sie z uśmiechami na twarzy.  A nasz bąbel coraz piękniej i dłużej śpi w łóżeczku i sprawia mi  tym ogromną radosc, bo powoli odzyskujemy swoje łóżko!

 P.S. Piotrek sushi polubił i będziemy je częsciej robić! Jupiii!



wersja biedniejsza dla mnie, ja podjadałam robiąc:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosze o pozostawienie opinii:)