środa, 29 stycznia 2014

Moje cztery tygodnie z Ewką!

Jutro miną cztery tygodnie od momentu podjęcia mojego noworocznego postanowienia. Cztery tygonie w trakcie których udowodniłam sobie oraz innym, że potrafie.
Tuż po Świętach, spoglądając na swoje odbicie w przymierzalni znanego, odzieżowego sklepu, zrozumiałam, ze jest ze mną źle. Dupa! Jest gorzej niż źle, o ile nie najgorzej. Trzy fałdy wylewające się zza paska. Ktoś kto wtedy mnie widział, pewnie popukalby się w czoło i powiedział: Weź się opanuj, nie ma tragedii! Dla mnie była, nigdy nie wyglądalam tak źle. To już nawet nie chodzi o wygląd, bardziej o moje samopoczucie i popadanie w stany depresyjne. Wciskasz na dupe spodnie, niby nie jest źle, zapinasz sie nawet na luzie ale kiedy siadasz, czujesz ból spowodowany wciskającą się oponą w mocno ściśniety pasek od spodni. Poluzuj- powiesz, ok luzuje, a kiedy wstaje, spodnie spadają z tyłka. Nie no dość tego! Poczułam nieprzyzwoitą ociężałość spowodowaną tygodniowym obżarstwem i postanowilam wziąść się za siebie od 2 stycznia. Dlaczego nie od 1? Trzeba bylo wyjeść resztki z Sylwestra:).
Początki byly cholernie trudne,  ciężki oddech, zasapka, siódme poty, a zaczynałam  na prawdę od lekkich treningów. Postawiłam na Chodakowską, bo jej Skalpel był dla mnie w miare łatwy. Wiecie, ze dopiero wczoraj przeszłam go całego? A to dlatego, że postanowiłam łączyć 6-cio minutowe treningi naprzemiennie ze Skalpelem.  najpierw były to dwie 6-cio minutówki  (różne ale najczęściej brazylijskie pośladki, bo najłatwiejsze) plus 20-ścia minut skalpela. Potem trzy 6-cio ze skalpelem i narazie na tym kończe. W tym tygodniu spróbuje zrobić 5x6-cio bez skalpela i wiem, ze dam rade. Moje: Już nie moge, nie daje rady oddychać, mam dość! To jest zwykłe lenistwo, bo znajac swój organizm wiem, że po minucie przerwy mam siłe na dalszą jazde, a power jest trzy razy większy.
Zdecydowanie, endorfiny przejęły kontrole nad moim życiem. 
Drugim problemem po lenistwie i ciągłaych tłumaczeniach, że nie mam czasu była i jest dieta. Do samych produktów już się zdążyłam przyzwyczaić ale pokusy są bardzo silne, szczegolnie na węglowodany (oczywiście te proste).  Tak więc zdaża mi się w weekend opierdzielić hamburgera (sami robimy to nie jest najgorzej:)), frytki, ciastko, cukierka czasami zjem na tygodniu, a ostatnio trzy dni pod rząd jadłam małe pudeleczko lodów. wyrzuty sumienia były wielkie- teraz są troszke mniejsze, bo pomimo tych pokus, efekty są widoczne. Wcześniej żarłam bez ćwiczeń, teraz ruszam tyłek minimum 4 razy w tygodniu, a zazwyczaj jest to 5 razy.
Moje efekty, po czterech tygodniach:
- minus 3 cm w talii i oponie, bioder zapomniałam zmierzyć, uda chyba w miejscu
- minus 3 kg
- dupka jak ta lala! POdniosla się, a spojrzenie mojego mezczyzny mówi samo za siebie:)
- więcej energii
- ładniejsza, wygladzona cera (zapewne efekt picia 2-óch litrów wody, całe życie wystarczała mi szklanka. 
- Lepsze samopoczucie
To jest dopiero poczatek i wiem, ze dalsza częśc będzie jeszcze lepsza. Od przyszłego tygodnia, dodaje w soboty KIllerka albo Turbo spalanie no i musze bardziej ograniczyc slodkosci! Wish me luck! Pozdrawiam:)

3 komentarze:

  1. Ziomek odstawiasz słodycze, ale zupełnie. Zamiennie próbuj orzechy podgryzać, migdały, owoce! Owoce są dobre. Suszone też. Oczywiście nie jjesz ich 2 kilo dziennie :) Odstawiasz też czipsy, fryty, smażone potrawy (sorry schaboszczaka tez ...). Zapominasz o ziemniakach, gazowanych napojach i.. sokach, no chyba że rozrobione z wodą. Są niesamowicie kaloryczne i zawierają mnóstwo cukru. Za to jjesz duuuuużo warzyw. Mogą być np. smażone (jedyne dozwolone :)) na patelni bez tłuszczu, pieczone są wyśmienite lub jako dodatek do dania. Dużo kaszy, dużo rybek, gotowane lub pieczone mięsko - najlepiej białe. Kefiry , jogurty, czasem ser żółty - ale ważne by jeść nabiał, to zdrowe jest. Można nauczyć się jeść zdrowo i smacznie i wbrew temu co mówią nasze babcie, obejść sie bez rosołu i mielonego (chyba że pieczony:P) Tak to ja schudłam po okresie wpierdalactwa batoników i tym podobnych :) Ważna jest konsekwencja. A i pamiętaj żeby po treningu nie jeść ciężkostrawnych potraw, obiadów itp.. bo jak wiadomo trening spala dużo naszej energii, a żeby ją uzupełnić trzeba jesć. Jeść trzeba, ale zdrowo i z umiarem. I bez głodówek!! Treningi cardio też są super i fajnie spalają tkanke z tłuszczem jednocześnie modelując ciało. Czymam kciuki! Dużo wytrwałości, no ale skoro dałaś rade już miesiąc (!) to jest wielki sukces że tak zostanie na lata:) Gdzieś ktoś mądry jeszcze powiedział żeby ćwiczyć co 2 dzień, bo w dniu kiedy nie trenujesz, mięśnie się regenerują i lepsze spalanie jest. Podziwiam i kibicuje. Justa

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana tpo z dieta to ja wiem:) juz przed ciaza zaczelam sie w ten sposob odchudza, tylko ze calkowicie odrzucilam weglowodany, zero kasz chleba nic same warzywa i owoce. teraz tak nie moge, jem max dwie kromki pelnoziarnistego ciemnego pieczywa, do obiadu kasze/ryz ciemny, raz od wielkiego dzwona ziemniaczki ale to wszytsko jako malutki dodatek bo podstawe tworza warzywa no i mieso (oczywiscie gotowane/pieczone/czasem podsmazane na oliwie bez panierki). Mozna rzecz ze od baaardzo dawna jestem na czesciowej diecie. od miesiaca na wiekszej ale nadal nie mlge odzalowac raz na jakis czas pizzy, frytek, badz lodow. wlasciwie to sa moje grzechy glowne, bo sokow nie pije, gazowanego tez nie, chyba ze alkohol w drinku raz w tygodniu. z innych fast fodow no to czasem robie cos w domu ale straam sie jak najmnije kaloryczne. Chipsy ostatni raz jadla dwa tygodnie temu a tak to jem raz na pol roku. zdarza mi sie zjesc cukierka/ iastko raz w tygodniu. Nie jest najgorzej ze mna, chociaz chcialabym przestac popuszczac pasa w weekendy i jesc kanapeczke na noc. Moj men mnie kusi jak przynosi do domu:P. Dzieki!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. O swojej diecie wogole napisze za miesiac, teraz za duzo by bylo:)

    OdpowiedzUsuń

Prosze o pozostawienie opinii:)