Jutro miną cztery tygodnie od momentu podjęcia mojego noworocznego postanowienia. Cztery tygonie w trakcie których udowodniłam sobie oraz innym, że potrafie.
Tuż po Świętach, spoglądając na swoje odbicie w przymierzalni znanego, odzieżowego sklepu, zrozumiałam, ze jest ze mną źle. Dupa! Jest gorzej niż źle, o ile nie najgorzej. Trzy fałdy wylewające się zza paska. Ktoś kto wtedy mnie widział, pewnie popukalby się w czoło i powiedział: Weź się opanuj, nie ma tragedii! Dla mnie była, nigdy nie wyglądalam tak źle. To już nawet nie chodzi o wygląd, bardziej o moje samopoczucie i popadanie w stany depresyjne. Wciskasz na dupe spodnie, niby nie jest źle, zapinasz sie nawet na luzie ale kiedy siadasz, czujesz ból spowodowany wciskającą się oponą w mocno ściśniety pasek od spodni. Poluzuj- powiesz, ok luzuje, a kiedy wstaje, spodnie spadają z tyłka. Nie no dość tego! Poczułam nieprzyzwoitą ociężałość spowodowaną tygodniowym obżarstwem i postanowilam wziąść się za siebie od 2 stycznia. Dlaczego nie od 1? Trzeba bylo wyjeść resztki z Sylwestra:).
Początki byly cholernie trudne, ciężki oddech, zasapka, siódme poty, a zaczynałam na prawdę od lekkich treningów. Postawiłam na Chodakowską, bo jej Skalpel był dla mnie w miare łatwy. Wiecie, ze dopiero wczoraj przeszłam go całego? A to dlatego, że postanowiłam łączyć 6-cio minutowe treningi naprzemiennie ze Skalpelem. najpierw były to dwie 6-cio minutówki (różne ale najczęściej brazylijskie pośladki, bo najłatwiejsze) plus 20-ścia minut skalpela. Potem trzy 6-cio ze skalpelem i narazie na tym kończe. W tym tygodniu spróbuje zrobić 5x6-cio bez skalpela i wiem, ze dam rade. Moje: Już nie moge, nie daje rady oddychać, mam dość! To jest zwykłe lenistwo, bo znajac swój organizm wiem, że po minucie przerwy mam siłe na dalszą jazde, a power jest trzy razy większy.
Zdecydowanie, endorfiny przejęły kontrole nad moim życiem.
Drugim problemem po lenistwie i ciągłaych tłumaczeniach, że nie mam czasu była i jest dieta. Do samych produktów już się zdążyłam przyzwyczaić ale pokusy są bardzo silne, szczegolnie na węglowodany (oczywiście te proste). Tak więc zdaża mi się w weekend opierdzielić hamburgera (sami robimy to nie jest najgorzej:)), frytki, ciastko, cukierka czasami zjem na tygodniu, a ostatnio trzy dni pod rząd jadłam małe pudeleczko lodów. wyrzuty sumienia były wielkie- teraz są troszke mniejsze, bo pomimo tych pokus, efekty są widoczne. Wcześniej żarłam bez ćwiczeń, teraz ruszam tyłek minimum 4 razy w tygodniu, a zazwyczaj jest to 5 razy.
Moje efekty, po czterech tygodniach:
- minus 3 cm w talii i oponie, bioder zapomniałam zmierzyć, uda chyba w miejscu
- minus 3 kg
- dupka jak ta lala! POdniosla się, a spojrzenie mojego mezczyzny mówi samo za siebie:)
- więcej energii
- ładniejsza, wygladzona cera (zapewne efekt picia 2-óch litrów wody, całe życie wystarczała mi szklanka.
- Lepsze samopoczucie
To jest dopiero poczatek i wiem, ze dalsza częśc będzie jeszcze lepsza. Od przyszłego tygodnia, dodaje w soboty KIllerka albo Turbo spalanie no i musze bardziej ograniczyc slodkosci! Wish me luck! Pozdrawiam:)