wtorek, 25 marca 2014

Trzynaście miesięcy za nami!

To był zdecydowanie trudny miesiąc, dla nas wszystkich.
Dominik w nowym domu odnalazł się najszybciej z całej rodziny. Jak tylko przekroczył próg  nowego lokum, jakby jakaś iskra elektryczna przeszyła jego ciało. Wiatraczek w małej dupce odpalił, a małe stópki zaczęły śmigać po panelach jak huragan i trwało to do północy. 
TUP< TUP< TUP w całym domu rozbrzmiewa od jakiejś 6.30 rano.  Tym bardziej, że ściany cienkie jak papier, a z sufitów tynk sie  sypie :P.  O domu napiszę w innym poscie bo to dłuższy temat.
W ciągu ostaniego miesiaca, Donus zrzucił troszke z wagi, gdyż choroba nie pozwalała mu się zbytnio objadać, a sylwetka sie jakby wysmukliła i zabrakło tych pucołowatych polików i drobnych waleczków na nóżkach.  Zaczeły też wyłazić zeby trzonowe i ostatnia dwójka dolna Zębów więc mamy juz dziesięć,  jedenasty w drodze.  
Wczoraj młody dostał ostatnia dawke szczepień i był bardzo dzielny. Trzy wielkie igły, trzy szybkie ukłucia i trzy krótkie płacze, a w końcowej fazie szeroki usmiech. Pneumokoki i menigokoki nam juz nie straszne:) Przy okazji dowiedziałam sie od koleżanki, ze w zalezności od rejonu dzieci mają szczepienia w różnym czasie i dawkach. Jej synek miał zupełnie inaczej to rozłożone, a teraz czekaja go jeszcze dwa szczepienia w 12-tym i 13-tym miesiącu. My mieliśmy tylko w 12-tym.

Co się tyczy nowych umiejętnosci, to w nowym domu rozwijają się one o wiele szybciej. Dominik, do tej pory mała zabełda (po mamusi), nagle stał sie bardzo ostrozny. Musial nauczyc sie biegac po panelach tak, żeby z kazdym krokiem nie tłuc sobie pupy. Nauczył się także schodzić z progów, łóżek. W poprzednim domu miał wszystko na równo wiec nie musiał się martwić potłuczonym brzuchem, a tu wyrżnął na progu już w pierwszy dzień. I nie są to typowe spadki, tylko wysokie na 20-ścia centymetrów. Dodatkowo, jego mowa cały czas jest coraz bardziej rozwinięta,  a jak się nie zwraca na niego uwagi bądź go nie słucha to potrafi do kogoś podbieć, szczypnąć i krzyknąć :E,E! Zaczęła się tez faza na przytulanie, maskotki na reszcie się na coś przydaja i potrafia utulic dziecko kiedy ma zly humor. Nawet teraz biega z  różowym kotem (dobrze, że go kupiłam!), wałuje sie po nim na wykładzinie, która jest tylko w przedpokoju na górze i tuli go na 100 różnych sposobów. Pantera od dziadków tez robi furorę.
Zadziwia mnie rezolutność tak malego dziecka i jak słucham opinii niektórych rodziców, że takie maluchy to jeszcze nic nie rozumieja to nóz sie w kieszeni otwiera. przeciez on połowe zachowań ma po nas. POwtarza wszystko co się da, a jak widzi książeczke to próbuje ją czytac po swojemu (czytam mu od roku prawie). 
Fajnie wyglada tez, kiedy ktos się ubiera do wyjścia on podbiega, robi PAPA ze łzami w oczach i rzuca się na nogi, zeby go wziąć ze sobą.
O samych umiejętnościach mogłabym pisać jeszcze długo, bo co chwilę coś mi sie przypomina ale wiem, że za kilka dni rozwinie się to w cos zupełnie innego.
Dużo w naszym życiu zmieniła też ostatnia choroba małego (trzydniówka wzięta z zajec w bibliotece). Wybił się z usypiania o stalych porach, nie chciał jeść, wogóle słabo śpi i dzisiaj była pierwsza noc od nie pamiętam kiedy, która przespał caluteńką bez ani jednej pobudki (pewnie przez szczepienie). Sama przeprowadzka była dla nas małym wybawieniem, bo Domiś znowu odżył.  Przy okazji miał detoks od komputera i telewizji (bajki) i kiedy idziemy do znajomych na kawe, a młody widzi bajke na ich dużym telewizorze, to zaczyna sie cieszyc jak "Głupi do sera". 
Zadziwiające jest też to, ze pomimo tego, ze panele uwielbia, to jednak kiedy chce usiąść, szuka dywanika bądź czegoś innaego byleby nie na zimnej podłodze. Przywyczaił się jednak do wykładzin, dobrze, ze ma swój dywanik i mate.
 Zaczął tez fajnie usypiać wieczorem, o 20-tej odkłada się go do łóżeczka i jak do tej pory, trzeba go było 500 razy odkładac, głaskać itd, tak teraz sam w 10 minut usypia i nie trzeba się o nic martwić. Tylko wstaje o 6-tej, no cóz coś za coś. Pora sie przywyczajać do wczesnych pobudek.
Kupilismy mu tez po okazyjnej cenie stolik i dwa krzesełka używane (seria mamut z Ikei), gdyż co nie weżmie do raczek (książka, klawiatura).  zaraz szuka krzesła i odkłada jak dorosły na stoliku, może się powoli przyzwyczai do tej nowości.
Oczywiscie w nowym domu, nagle zaczał się też podobać jeżdzik. Wsiada na niego i krzyczy, zeby ktoś przyszedli go woził. Narazie sam potrafi jeżdzić tylko do tyłu, do przodu jest jeszcze za bardzo skomplikowane ale frajde ma niezłą. 
Dobra chyba tyle, na dniach zaczne uzupelniac zaległości blogowe, a teraz ide uzupelnić zaległości serialowe:P

nowy plac zabaw


zakupy w Primarku:P Smycz to najlepszy przyjaciel matki!!!























Przy okazji Donus uwielbia jeść świezą cebulę. Do tego stopnia, że siła trzeba mu ją zabierac kiedy już caly jest czerwony a z oczu lecą łzy jak grochy!:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosze o pozostawienie opinii:)