Dzień drugi był mocno intensywny i zrobiliśmy wiele kilometrów zanim z czystym sumieniem mogliśmy wracać do domku. W tym dniu, do Moni przyjechał Pete więc plany uległy minimalnej zmianie. MIanowicie, my z P i D podróżowaliśmy samochodem przemieszczajac się między docelowymi punktami, a Monia z Petem przeszli z Portu Isaak do Portu Quen przepiękną trasą prowadzacą przez klify, tuż nad oceanem. Zdjęć z ich wycieczki neistety nie posiadam ale uwierzcie mi, pomimo dosyć trudnej trasy prowadzacej przez zarośnięte krzaczory( momentami), stromymi schodami i skalami, było warto. Widoki cudowne, zdecydowanie coś dla ludzi lubiących takie wycieczki. Tras tego typu jest mnóstwo, dlatego każdy znalazłby coś dla siebie.
Sam Port Isaak jest malutkim miasteczkiem położonym wśród wzgórz. Dojazd tam i znalezienie parkingu były dla P. katorgą, tym bardziej jak trzeba było wjechać pod na prawdę stromą i wąziutką drogę, którą spacerowały hordy turystów.. W czasie odpływu można śmiało spacerowac po kamieniach aż do wody, zbierać muszle i podziwiac miasteczko. Miałam cheć zajść do restauracji która zajmowała się daniami z krabów ale zostałam stlumiona przez lubego;(.
Port Quen, kilka domków na krzyż, malutki parking, wielkie głazy, niby nic a jednak posiada dużo uroku. Tutaj też śmiało mozna dojść po głazach do wody albo zrobić grilla wśród skał, tuż pod jaskinią. Tym razem namówiłam P. na kanapke z mięsem kraba i gdyby nie kwaśny sos, to byłaby bardzo smaczna. Wkurzylo mnie jedynie to, że za 7,50 dostałam kanapke z chleba tostowego (jakżeby inaczej), a Piotrek w miejscowości Polzeath zjadł zaje...y obiad za prawie taką samą cene.
Polzeath, również nie za duże miasteczko z olbrzymią i piaszczystą plazą, po której Donek biegał jak oszalały. Tutaj byliśmy również dzień później na zachodzie słońca. Z daleka widać latarnie widmo, do której przez dwa dni nie mogliśmy trafic i w końcu zrezygnowaliśmy. Przy klifie jest dużo skał na których mozna się rozlożyć, jeżeli nie lubi się mokrego piachu, a w wielu meijscach są duże "kałuże" z cieplejszą wodą, wk tórej moczą się zazwyczaj maluchy. Donuś oczywiście podrywał starsze Pani i kelpał po pupie młodsze, a biegając na plaży wyrył noskiem i ustami w piach, rozcinajac sobie warge ale byl tak zaaferowany, że po 30 sekundach pobiegł dalej.
Co nas zaciekawiło? Tysiące małż obelpiajacych wszystkie skaly ( z daleka wygląda to jak brud) oraz to, jak wiele lądu zabiera przypływ, co obserwowaliśmy właśnie podczas zachodu.
Wieczorem Monia z Petem pojechali na zachód słońca do Newquay.Miałam sklecic film ze wszystkich plaż ale neistety nie mam programu więc powrzucam wam z dnia pierwszego i drugiego filmiki, tylko oddzielnie.
1. Film pierwszy: Newquay
2. drugi: Donek w newquay
3. Port Isaak
4. Port Quen
5. Donek w Polzeath
jejku ale tam pieknie, zazdroszcze :))))
OdpowiedzUsuńaga