wtorek, 13 maja 2014

Życie masz tylko jedno, nie zmarnuj go sobie.

Biegłam ulicą, za sobą słyszałam zbliżające się kroki, starałam się uciec ale wiedziałam, że nie dam rady. Zabrakło mi sił, tych fizycznych, jak i psychicznych. Wiedzialam, że nie zdołam zbiec przed moim przeznaczeniem. Prędzej czy później on i tak musiał mnie dopaść. Mieliśmy tak duzo nie dokończonych spraw. Poczułam mocne szarpnięcie za rękę, ostre paznokcie poraniły mi przedramie, silne dłonie wykręcily mi palce. Bolało. Syczący głos, wychodzący z obrzydliwie wykrzywionej twarzy powiedział: -Ty szmato!Zdradziłaś mnie, jestem dla Ciebie tylko ścierwem. Zwykłym psem. W tej chwili wracaj ze mną do domu!
Nie chciałam się szarpać, chociaż próbowałam. Ostatkiem sił zaczełam stawiać opór. Wiedziałam co czeka mnie w domu. Jego zapewnienia: -Tylko spokojnie, nic Ci nie zrobie.- wypowiedziane spokojnym głosem, nigdy nie miały pokrycia z rzeczywistością. Zawsze kończyło się tak samo. Płacz, na przemian jego oraz mój, potem rzucanie o ściane, silne ciosy, plucie w twarz, wyzwiska, chwilowy spokój, znowu wrzask, groźby i pokora. Za każdym razem scenariusz taki sam. Za każdym razem ogromny ból, strach, przerażenie, histeria i wiara. Moja wiara, że on się dla mnie zmieni. Przecież obiecał, jestem dla niego wszystkim, zostawił dla mnie rodzine, to była moja wina bo zapewne ja go w sobie rozkochałam i kazałam ze sobą zamieszkać. Tak mi przynajmniej ciągle wmawia.  Nie moge teraz go zostawić na pastwe losu, gdzie on sie podzieje z takimi długami.
Spojrzenie w lustro na poobijaną, zapuchniętą twarz i pytanie: -Co ja tu robie? Dlaczego nie mam tyle siły, zeby się spakować i wyjść. Zostawić tego psychopate. Dlaczego nikt nie wezwie policji, nie pomoże, nie zobaczy, że ja tak bardzo cierpie? Ale ludzie czesto widzą to co chcą. Zamiast zobaczyć skatowaną kobietę, widzą pijanego mężczyzne, który musi żyć ze szmatą, zdradzajacą go na każdym kroku. -Nie ma dziwne, ze chce się przez nią zabić. Przecież ona go krzywdzi- jak mają myślec coś innego, skoro mijając kłócącą się parę, słyszą tylko jedną stronę. Tylko jedna bluzga, pluje jadem i zarzuca coś co nigdy nie miało miejsca. Jak mają pomóc, skoro nikt o to nie prosi. Nieme błaganie...

..................................................................................................................................................................


Ostatnia impreza

On znowu się upił, rzuca krzywe usmieszki w moją stronę, patrzy szalonym wzrokiem, unika spojrzenia przyjaciól i usmiecha się psychopatycznie. Na moje pytanie:-Co się stało?- odpowiada, że nic. No jasne, kryje się przed znajomymi, nie chce, żeby ktoś wiedział, jak wielkie emocje nim targają. Siedzi przy ognisku, wbijajć zawzięcie nóz w ziemie i rozmawiajac z kolegą. Ja również udaję. Udaje, że jestem szczęśliwa, a tak na prawde mam tylko nadzieje, że on zaraz zapomni, że odsunie od siebie koleją chorą myśl i zacznie mnie znowu normalnie traktować. Po jakimś czasie zaczynam rozumieć, że moja nadzieja była złudna. Kolejna chamska uwaga rzucona mimowolnie w moją stronę. Mam dość, zrywam się i wychodzę. Chcę od niego uciec. Niech mnie wreszcie zostawi. Tak wiele razy już uciekałam ale wiem, że zaraz usłyszę jego kroki za swoimi plecami. Szybkie szarpnięcię, ten sam widok co zawsze. Rozszalała twarz i wieczne zarzuty. Mam tego dość, w samoobronie uderzam go w twarz, z całej siły, prosto w nos. Oddaje mi, silny cios z główki powala mnie na ziemię. Zaczynam płakać, wpadam w histerie, krzycze błagając kogoś o pomoc, żeby mnie uciszyć gryzie mnie prosto w policzek. Czuje jakbym straciła połowę twarzy. Biegnę na oślep, byleby tylko do ludzi, do przyjacioł, chce, zeby mi pomogli. On już się nie wywinie. ostatni raz to zrobił. Ostatni raz skrzywdził mnie tak bardzo. Ostatni raz przez niego płakałam. Widząc swoją spuchniętą twarz w lustrze, dostrzegam swoją przyszłość. To musi się skonczyć, właśnie teraz, kiedy mam wsparcie i najwięcej siły...

....................................................................................................................................................................

Miałam tego nie podpisywać, zostawić tak jak jest i dać do przemyślenia dla niektórych osób ale wiem, ze to nic nie zmieni. Napiszę więc, że są to dwie z wielu historii z mojego dwu- letniego związku z Panem W.K. Od czasu drugiej historii minęły trzy lata, a ja nadal nie mogę sobie z tym poradzić. Wiem, że częsć z was powie, ze jestem nienormalna, że się tak wynaturzam ale może znajdą się osoby, które dzięki mojej odwadze, zaczna myśleć. Jak nie o sobie, to o przyjaciołach, sąsiadach, którzy cierpią podobnie jak ja kiedyś. Może  niektórym otworzą się oczy. Mam taką nadzieję, bo napisanie tego kosztuje mnie bardzo dużo. Takie powroty do przeszłosci są cholernie trudne i nawet jeżeli są to tylko wspomnienia, kosztuja znacznie więcej nerwów niż możecie sobie wyobrazić.  teraz mam szczęsliwą rodzinę, wspanialego meżczyznę i syna, jestem szcześliwa ale ta gęba wciąż potrafi mi się śnić po nocach i wiem, że nigdy sięz tym do końca nie uporam. Nikomu nie życzę takiego losu. Słowa z tytułu wypowiedziała do mnie osoba z rodziny, kiedyś widząc moją sprzeczkę z byłym. One zapoczątkowały moje myslenie o przyszłości.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosze o pozostawienie opinii:)