wtorek, 22 lipca 2014

siedemnaście miesięcy za nami!

Dominik skończył już 17 miesięcy.  Jak zwykle napiszę,  że nie wiem kiedy minął nam ten czas. Nadal nie chce jesc obiadow. Jedyne co akceptuje to sloiczki oraz kawałek kiełbasy ze świeżo gotowanymi warzywami. Jego ulubionym powiedzeniem jest:  O Tooo!!!! z długo przeciagnietym ooo, a ulubioną zabawa, wpychanie palcow do oczu rodzicow z tekstem; ko albo ala. Przy okazji nie wiem jakiej okazji mlodzieniec sie zaziebil i w nocy ma problem ze spaniem, a w buziaku rosna wampirze kly. Cale dwa. 
Aktualnie remontujemy mlodemu lozeczko (malowanie) co spedza nam sen z powiem a synowi pozwala spac glownie u nas. Przy okazji moge poobserwowac jak Domis by sie zachwywal w lozku bez szczebelek i jedynym moim marzeniem jest jak najszybszy ich montaż. 
 Ulubiona zabawa stalo sie tez wywalanie wszystkiego przez wejscie na listy lub wrzucanie papieru do muszli klozetowej. Tal wiec musze czesciej wychodzic przed dom i szukac zaginonych zabawek. Kiedy zas ojciec Donka wraca z pracy do domu, matka moze isc juz w kat. Licze sie tylko podczas wieczornego mleka, kiedy smok zostaje odrzucony na drugi koniec pokoju, domis kladzie sie na lozku i czeka az mu matka laskawie da jeść; ).  
czesto chodzimy na plac zabaw w centrum handlowym, gdyz dopiero tam D zaczyna szalec i przestaje myslec o smieciach. Fascynuja go wszystkie dzieci i probuje je nasladowac. Dzisiaj np. Chcial skakac z wysokosci jak starszy od niego chlopiec ale za kazdym razem sie wycofywal, siadal i spikojnie schodzil. Powtarza kazdy najmniejszy gest, mine, gestykuluje i udaje biznesmena. Patrzy na ruchy warg i stara sie powtarzac slowa.    
Dzien w dzien, 250 razy słychać mój wrzask; Donek nie wolno! Zostaw to! Nie ruszaj! Nie wyrzucaj! Nie psuj! Nie wchodz na krzeslo! Nie wywalaj przez okno! Nie pchaj sie! I wez tu nie krzycz jak to male zlosliwe takie. Ehhh trzeba sie przyzwyczajac.    














poniedziałek, 14 lipca 2014

Mój "dom", moje okolice.

Moi drodzy, pewnie większość z was wie, ze Anglia składa sie głównie z czerwonej cegły z której jest zbudowana większosć domów. Tylko gdzie niegdzie można spotkać nowoczesne projekty i inny materiał budulcowy. Głównie w miejscowościach nadmorskich.
Kiedy babcia Z. do nas przyjechała, od razu stwierdziła, że zupełnie inaczej wyobrażała sobie  Anglie. Chciała normlanych czerwonych domków, pieknych dróżek, więcej usmiechów, gwaru oraz czystości. Tym czasem zobaczyła  Terraced houses czyli dom przy domu, trzy metry, okno, dzrwi i następny dom. Jeden przy drugim, ciasno, wąsko i nijako. Przed domami śmietniki (nie każdy ma ogódek), setki anten satelitarnych, z jednej strony straszy stara fabryka, z drugiej miła babcia z gromada pluszowych psów w salonie. Na przeciwko mieszka pan który ma trzy różne rowery, dwa motocykle i tylko tymi pojazdami sie porusza, a jeździ non stop. Również na przeciwko, mieszka drugi pan który chodzi tylko w majtkach i koszulce. Dwa domy dalej, małolata która wychodzi z domu przez okno na oarterze ( za daleko są drzwi), zbiera pety i wraca do środka tą samą drogą. No cóż i tak nie mamy najgorzej bo przy głównej ulicy, kawałek od nas, mieszkają sami menele, [pijący piwo przed swoimi domami, siedząc na śmietnikach. Co do pięknych dróżek? Chyba tylko w centrum bo koło nas są same dziury i pędzace samochody. Mieszkamy przy bardzo ruchliwej ulicy więc wyobraźcie sobie jak miło się śpi w pokoju tuż nad przejeżdżajacymi samochodami/autobusami. Uśmiechów jest bardzo dużo ale to zwykła, wyuczona od małego sztuczność. Tutaj ulice są zapłnione dziwnymi ludźmi  i totalnym brakiem zycia. Więcej energii mają babcie pijące kawę w kawiarnianych ogródkach, niż młodzież wracająca ze szkoły do domu,  czy nawet odpoczywająca podczas weekendu. Z czystością też nie ma lekko, niby ekipy robią coś codziennie ale kto by nadąrzył za taką ilością brudasów. Śmietnik obok ławki ale dupy nie chce się ruszyć więc lepiej wywalić pod siebie. W szczególności na placach zabaw tak się dzieje. A Domiś chodzi i zbiera, butelki, podpaski, pety i wszystko inne co mu przypasuje.
 Kilka fot z naszej okolicy, które zrobiłam dla babci. 
































ogrodek sąsiadów

nasz zaje..y ogródek


poniedziałek, 7 lipca 2014

szesnaście i pół msc za nami!

Straciłam wenę do pisania. JUż dawno temu ale dopiero niedawno to zrozumiałam. Ostatnio ciągle tylko żyje myślą o POlsce. Kiedy wrócimy? jak nam się zycie ułozy? Czy będziemy kolejną para wiecznie latających ptaków? W lecie jest najgorzej. Wszyscy dodają wpisy o moich ukochanych jeziorach, rejonach, wycieczkach po pieknej Polsce, a ja siedzę w budynku z czerwonej cegły, z zabetonowanym ogródkiem 3X6 i ciągłą myślą o ucieczce stąd. Kornwalia bardzo nam pomogła ale na dłuższą mętę to się nie sprawdzi. Powoli zaczynamy myśleć o jakichś konkretnych celach, wytyczać je sobie oraz realizować.  
Donuś skończył 16 msc  już jakiś czas temu i bardzo dużo się zmieniło w ciągu ostatniego czasu. Powoli uczymy się schodzić ze schodów (wchodzenie ma opanowane już od dawna), nauka samodzielnego jedzenie, tez nam dobrze idzie. Dominik sam wyciąga ręce do lyżeczki czy widelca, próbuje nabierać i celować do buziaka. Celowanie świetnie mu wychodzi, gorzej z nabieraniem:).
Młody pokochał też piasek (po kornwalijskich plażach) i nadal jest śmieciarzem. Smoczek w naszym przypadku jest obowiązkiem na spacerze, bez niego nie mozemy go puścic na ziemię bo wszystko co znajdzie, zaraz ląduje w buziaku. Poszukiwanie śmieci oraz gadatliwość jest definitywnie odziedziczona po babci Zosi. Czasami młodemu buzia się nei zamyka tak intensywnie tłumaczy i gestykuluje rękami. Po chwili chwyta za telefon  żeby zadzwonic do zleceniodawców i opierniczyć ich za brak realizacji wytyczonych cełów. Wszak to mały Pan Prezes. Pyskować też lubi, zrzuci coś macha ręką i krzyczy :no coś Ty zrobił! Nonono, nie wolno tak robić!. Oczywiście żartuje, z  całości jest zrozumiałe tylko nonono albo BaBach. Mycie zębów idzie nam coraz lepiej, znaczy mi idzie coraz lepiej bo Pan prezes łaskawie pozwala poszorować swoje piękne zęby. Dominik jest zdecydowanie, grzecznym ale głośnym dzieckiem. Pełnym energii i bardzo ufnym. POdchodzi do każdego i zaczepia po swojemu kiwając główka i krzycząc: heja! Ze szczerym uśmiechem na twarzy. Nawet największe ponuraki nie zostają na to obojętne.  Oczywiście mamy też cięższe okresy, związane z jedzeniem. Dominik nie chce jest obiadków, chyba ze te ze słoiczka, a słoiki są zarezerwowane tylko na weekendy. Na tygodniu dwoje się i troje eby chociaż pięć łyżek obiadu skubnał i wciął mięso z warzywami. niesttey tylko czyste zupy ostatnio przechodzą. Jak się doda zbyt dużo składników (poza marchewką albo makaronem) to wszystko ląduje na śliniaku. Ale marchewki mógłby jeść tonami. Jedyny plus tego niejadztwa:).Miesiac temu założyłam Domiśkowy pamietnik, w którym pisuje wszystkie jego nowe umijętności, kiedyś bedzie cudowna pamiątka. Byliśmy też pierwszy raz u fryzjera i zostałam zaszokowana grzeczną postawą syna. Tak jak mu Pani głowę ułożyła i delikatnie przytrzymała tak on siedział. nawet nie drgnął. Na końcu Pani powiedziała: Proszę przyjść za 1,5 msc na podcięcie i nie obcinać więcej włosów po swojemu!:))). To mnie rozbawiło haha.
Dodaje kilka zdjęć Naszego chłopaka i wiewiór z Parku koło Notthingham, gdzie jelenie biegają luzem wśród spacerujacych ludzi.