sobota, 5 kwietnia 2014

"Institute" By Gecko- Sztuka teatralna

Dzięki uprzejmosci mojej koleżanki, zostalam zabrana po raz pierwszy do angielskiego teatru na sztuke pod tytulem "Institute". Ale najpierw były pyszności w boskiej kawiarni   wśród milego towarzystwa. Po opierdzieleniu dwoch mega goferów ze swieżymi truskawkami i rozpuszczoną belgijską czekoladą (mleczną), galką lodów straciatella oraz bitej śmeitany ( z tubki;/), wyruszyłyśmy na poszukiwania teatru. Na szczescie znajoma koleżanki już tam byla i wiedziała gdzie suzkać, ja na pewno mialabym problemy ze znalezieniem. Oczywiście jako typowy obserwator, chlonelam wszytsko co sie działo dookola mnie. co chwile uspokajana przez koleżanke : -Spokojnie, to bardziej taniec, nie wiele tam mówią- myślalam o ludziach którzy mnie otaczali. Od punków poprzez typowe nastolatki w stylu Sablewskiej, eleganckie towarzystwo oraz typową elitę w wieku podeszłym. BYł tam każdy. Śmiechy, gwar, gorące rozmowy i nagle cisza. Światlo z widowni zgaslo a zapalilo się to na scenie ukazując nam INSTYTUT i jednego aktora. Zapadla cisza na sali a w tle zaczęła brzmieć muzyka, która już nie przestawala grać do samego końca. Instytut wyglądał jak stara biblioteka (przynajmniej dla mnie). Na scenie dookola znajdowalo się mnóstwo różnej wielkości szuflad, które potem okazały się schowanymi rekwizytami. 
Wiecie co? Jak sobie przypomne, to jest to bardzo trudne do opisania. Nie jestem krytykiem filmowym, nie potrafię pisać pięknymi, wyszukanymi ale prostymi słowami, dlatego postaram się to streścić do minimum. Sztuka była NIESAMOWITA! Porównalam ja do spektaktu, który z klasą licealną oglądaliśmy w Warszawie podczas wycieczki szkolnej. Niby wielki teatr, sławni aktorzy, znana sztuka ale nie było porownania! Muzyka, dźwięk, urwane słowa, szepty w głowach aktorów, scenografia, snujący się dym- jak kurz w starej piwnicy, mimika, gesty, ruchy i emocje, to wszytsko tworzyło magie. Nigdy w życiu nie widziałam czegoś tak dobrego. Nigdy, nie czułam się tak przez coś wciagnięta, Całosć pochłonęła mnie i spowodowala w mojej głowie totalny zamęt. Dreszcze miałam jeszcze poł godziny po zakończeniu. MOmentami miałam ochote wejsć na tą scęnę i zacząć tańczyć razem z aktorami w ich szale. Sztuka byla trudna, nie powiem, ze nie. Każda z nas zrozumiala ją inaczej (ja chyba najgorzej bo mój angielski to spelenienie niemowlaka w porównaniu do dziewczyn). Dla mnie, była to zajebista gra czterech aktorów. W tle rozgrywaly się sceny, umieszczone jakby w ich głowach, pokazane bylo szaleństwo z jakim się zmagają, ich problemy i lęki. Totalna psychodelika po której długo myśli się o tym co się zobaczyło. Dziś już wiem, że wole teatr od kina. zdecydowanie, na przedstawienia mogłabym chodzić nawet codziennie i by mi się nie znudziły. czułam się o niebo lepiej, niż oglądając jakąś nowość na duzym ekranie. zresztą, całość byla tak dobrze zrobiona, że i tak miało się wrażenie przewijanego filmu a nie zwykłej gry aktorskeij na scenie. Pomimo mojego slabego angielskiego, dalam rade, a tekstu było jednak dużo:). Polecam gorąco tego typu atrakcje każdemu:)

 Wrzucam Trailer ale ostrzegam , że nie umywa się do występu. Inna scenografia, brak aktorki (aktor byl) , muzyka oczywiście też inna i niektóre sceny się róznia ale chcę wam pokazać chociaż zarys tego co widziałam na żywo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prosze o pozostawienie opinii:)