niedziela, 2 sierpnia 2015

Dzieci bez opieki

Sytuacja z przed kilku dni. Wybrałyśmy się z mamą i Donkiem do pobliskiego parku na spacer. Park jest  olbrzymi, z mnóstwem  alejek, jeziorem, rzeką, brodzikiem dla dzieci, dużym basenem dla małych dzieciecych kajaków, skate parkiem, terenami zielonymi, ogromnym placem zabaw i wiele innych. Na placu zabaw, jedna z nas (ja) biegała za D., druga pilnowała wózka. Ze wszystkich atrakcji, mlody wybrał sobie oczywiście najbardziej oblegany  duży statek piracki z licznymi ściankami wspinaczkowymi, zjeżdżalniami, zakamarkami oraz bez możliwości  widzenia szkraba, ze strony rodzica. Musialam za nim wchodzić wszędzie, kiedy zjeżdżał, biec szybko na dół, przepychać się miedzy dużą ilości dzieci, znaleźć go i dalej pilnowac. W ciągu 5-ciu minut, straciłam go z oczu dwa razy, za kazdym razem na jakieś 30-40 sekund. W tym czasie, mógł odbiec gdzieś indziej, jakieś dziecko mogło go potrącić i mógl by spaść z tego statku, poniewaz był on tak skostruowany, ze mial dużo niebezpiecznych przerw między sciankami. generalnie mogło zdażyć się wszystko, a dzieci było tak dużo, że prawie nie możliwością było go odszukać. Kiedy udało mi się go zaciągnąć na małą przekąskę, mama powiedziała, że widzi błąkające się i płaczące dziecko, które ewidentnie się zgubiło. Chłopczyk około 3,5 roku ze smokiem w buzi, usiadł na przeciwko nas na słupku i płakał. Plac pełen dzieci i dorosłych, nikt nie zareagował. kazdy był zbyt zajęty swoimi sprawami, albo nie chciał tego widzieć. Kilka dni wcześniej przeczytałam artykuł o dziewczynce która przeszła 3 km. plażą placząć i nikt nie chciał jej pomóc. Pomyslałam, że pomimo bariery językowej, nie będę tą obojętną. Zareagowałam, wzięłam to ufne, zasmarkane stworzenie za rękę i zaczęłam z nim chodzić po placu, szukając jego mamy. Na szczęście podszedł do nas starszy chlopiec i metodą prostych pytań udało mi się zdobyć od niego informacje, gdzie znajduje się szanowna mamuśka. Pisząc to czuje, złość i rozżalenie, ponieważ kiedy ona mnie dostrzegła, idącą z jej płaczącym dzieckiem, nawet nie bardzo chciało jej się podniesć. 150kg plus rozwalone na trawie i miejące w czterech literach swoje dziecko. Maluch podbiegl do niej, przytulił się, a ona nawet nie bardzo go pocieszyła. Do mnie nie odezwala się ani słowem kiedy powiedziałam że jej dziecko płakało i jej szukało. Tylko jej kolezanka się usmiechnęła. Szkoda mi tego malucha, bo wiem, że nie ma lekko w życiu. Conajmnije połowa angielskich matek, które widuje na placach zabaw, jest mocno otyła. Polowa z tej połowy, jest chorobliwie otyła, ledwie mogą doczłapac na plac zabaw, nie mają już siły na zabawe z dzieckiem. Tutejsze dzieci, są jak małe małpki w dżungli, każde nie ufne, walczą o swoje, a sprawnością znacznie przeganiają polskie dzieci. Widok: rodzic pilnujący dziecka powyżej 1,5 roku (a nawet mniejsze), to rzadkość. Większość angielskich rodziców, w pewnym momencie puszcza swoje dzieci ( których często jest 2+) samopas, a to czy przezyją bez uszczerbku na zdrowiu, jest już kwestią przypadku i dużego szczęścia. Ja  jestem jakimś dziwakiem, kiedy chodze za Dominikiem, pilnuje go, czy krzyczę, kiedy biegnie prosto pod huśtawkę, bądź rozpędzony rower.  Pomimo tego, że jestem już przyzwyczajona do widoku dzieci bez opieki, ten płaczący maluch wzruszył mnie. Chociaż nie jestem jego mamą, od razu w głowie mi przeleciało tysiac obrazów, co mogłoby się z nim stac, gdyby tej mamy nie znalazł. Mamy która była od niego zaledwie 10 m. dalej ale nie pilnowała go i ufała mu, jak rozsądnemu nastolatkowi. Postem tym, chcialam wam po krótce przedstawić, róznice w wychowywaniu dzieci przez polaków i anglików. Oczywiście, są wyjątki, nie chce tutaj nikogo obrażać.  Chcialam też was prosić o to, zebyście nie byli obojętni na krzywde dzieci, oraz w zależności od sytuacji, na reakcje.




4 komentarze:

  1. Niezwykle trafny post! Zauważyłam jeszcze, że przynajmniej tutaj jedyne matki wychowujące dzieci to Polki i dziewczyny ze wschodniej Europy. Irlandki maja wywalone na to, co ich pociechy robią. Nawet jak połowę sklepu do góry nogami przewrócą, wpadną na kilku dorosłych w biegu , to odciągają je tylko bez słowa nagany i przepraszam. Bo przecież to takie normalne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Btw. Rodzinkę to masz przecudowną :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Martuś, bardzo mily komentarz:). Długo nie pisałam, długo analizowałam i myślałam. Chodzę z D. po placach zabaw juz od 2-óch lat i miałam czas na przemyslenia. Ale dopiero odkąd moge sama spuścić młodego troszke z oczu, zaczełam zauważać, ten ogromny problem tutaj. Brak kontroli rodzicielskiej, opieki, konsekwencji. Rodzice tutaj wogóle dzieci nie wychowują, raczej wypuszczają je wolno, a potem płaczą. Ale pomimo to, dzieci same potrafią odpowiednio zachować się do sytuacji, a szczególnie te małe sa nawet miłe i kulturalne. Dopiero potem psuje się ich zachowanie. Pod wpływem innych rówieśników, szkoły i często patologicznych rodzin. Moja opinia:)

    OdpowiedzUsuń

Prosze o pozostawienie opinii:)