Jestem W Uk ponad trzy lata a taka sytuacja wydarzyła mi sie po raz pierwszy. Wyobraźcie sobie, że idziecie z dzieckiem i teściową na pobliski plac zabaw. Do parku, do którego chodzicie od ponad roku. Wiecie, że w pobliżu parku znajduje się dużo mieszkań socjalnych, zamieszkałych przez patologie ale pomimo to idziecie, czujecie się bezpieczni. To w końcu wasz park, wasz rejon który odwiedzacie codziennie. Co by wam sie tam mogło stać? Na placu zabaw jest zazwyczaj dużo dzieci,a wam zależy, zeby wasz maluch miał kontakt z ich jak największą liczbą.
Na miejscu obserwujecie swoją pociechę, patrzycie jak się bawi z innymi dziećmi, jak się dzieli zabawkami, biega i jest szczęśliwe. Nagle zauważacie angielke z trójką dzieci w różnym wieku, wchodzącą na plac. Od początku zachowuje się dziwnie, wygląda na złą i zniecierpliwioną. Wasz maluch zaczyna się bawić z jej synem, biegają, ganiają się, śmieją. Nagle tamten siada na bujanego konia na sprężynie. Zaczyna się huśtać bardzo szybko i intensywnie. Wasze dziecko stoi pół metra dalej i obserwuje go. Śmieje się ale nie może podejsć bo zostałby uderzony. Dwa metry dalej, na ławce siedzi matka tego chłopca. Cały czas rozmawia przez telefon, nie zauważa nic co się dookola niej dzieje. Nie zwraca uwagi na żadne ze swoich dzieci, nawet na to najmniejsze, zaledwie kilku tygodniowe, ktore płacze w wózku. Ty nie spuszczasz z oka swojego malucha, teściowa również. Nagle odwracasz wzrok na trzy sekundy, patrzysz się na matke i słyszysz płacz. Zauważasz jej syna biegnącego do swojej rodzicielki. Zauważasz też swojego, który siada obok nich na ławce i próbuje pocieszyć tego który płacze. Teściowa mówi, ze uderzył się w głowę o tego konia. Ty wiesz, że to prawda. Nagle słyszysz głos tej angielki. Krzyczy do Twojego dziecka: Uderzyłeś go? Uderzyłeś go? Widzi, że się z nim nie dogada więc szuka Ciebie, matki winnego. Podchodzisz i chcesz wyjaśnić sytuacje, kulturalnie, tak jak masz w zwyczaju. Ale w tej sytuacji nie może być kulturalnie, ponieważ podbiega do Ciebie rozjuszony byk, psychopatka, bo na pewno nie matka. Krzyczy do Ciebie, że Twój syn uderzył jej syna, ze to widziała (chociaż patrzyla w telefon w tym czasie)! Wiesz, że to nie prawda, próbujesz zaprzeczac, starasz się opanować sytuacje ale nagle tamta Cię popycha i ściąga kurtkę chcąc się bić. Jedyne co w tej sytuacji mozesz zrobić to się wycofać. Wiesz, że jeszcze jedno Twoje słowo, a ona Cię uderzy. Nie zawacha sie, bo to nie są byle jakie groźby. Ona chce Cie zniszczyć, bo Twój syn uderzył jej syna. Co z tego, że tak nie było. Ona jest tego pewna i tylko to się liczy. Nie chce słyszeć zaprzeczeń, oczekuje tylko Twojej skruchy i wypiepszania. Wyzywa Cie od szmat, od suk, wyzywa twoje dziecko, rzuca się do teściowej. Ledwie udaje Ci się załagodzić sytuacje i wydukac ok, sorry już ide. Nie możesz jej uderzyć, nawet nie wolno Ci próbować bo wtedy ona będzie górą kiedy policja przyjedzie. Telepiesz się z nerwów, odchodzisz, chcesz tylko tego ale ona znów Cię dopada. Zostawia Swoje dzieci i Cię dogania. Krzyczy że chce przeprosin, że chce zadośćuczynienia. Oczekuje od Ciebie żebyś skarciła swoje dziecko, pomimo braku winy! W końcu po wielu krzykach i okrutnych słowach odchodzi.
Myślisz, że masz spokój? Nie, to siedzi w Tobie jak zadra, siedzi jak szpila w sercu i daje do myślenia. Jak tak można? Jak można być takim zwierzeciem, taką hańbą, a nie rodzicem i przykladem. Jak można w biały dzień, w otoczeniu innych ludzi, napadać na niewinne osoby. Po raz pierwszy od czterech lat miałam do czynienia z taką agresją ale ta sytuacja była znacznie gorsza, niż wszystko co mnie spotkało do tej pory. Nie znalam jej, nie wiedziałam do czego jest zdolna, nie moglam zadzwonić na policje bo nie miałam za bardzo do tego podstaw, nie mogłam się bronić bo najważniejsze było bezpieczeństwo mojego niewinnego dziecka, nie mogłam zrobić nic.
Usłyszałam, ze mam się więcej na tym placu nie pokazywać, że to jej rejon ale jak moglabym to zrobić? Chować się przez następny rok? Nie znam tej kobiety, nigdy jej nie widziałam w naszym parku. Wiem tylko tyle, ze trzy razy w tygodniu mijam ulice pełną ćpunów , osób bezdomnych i oni mają sto razy wiecej kultury niż ta na pozór normalna matka z trójką dzieci. Wiem też, że na każdym kroku trzeba uważać, bo nawet jak czegoś nie zrobić, możesz trafić na kogoś takiego jak ja wczoraj. Nie zyczę tego nikomu i coraz bardziej nienawidzę tego Kraju. Życzcie mi powodzenia, bo nie zamierzam siedzieć z Donkiem w domu...