środa, 20 sierpnia 2014

Za nami już osiemnaście miesięcy!!!






























 No cóż synku, czas zleciał szybciej niż na początku zakładalam. Miałeś być wiecznie maluchem śmiejacym się do nas na głos. Grzecznym dzieciaczkiem który przesypia całe noce, drzemie ładnie w dzień, nie płacze, nie krzyczy, nie bije rodziców i nie sprzeciwia się jak inne dzieci. Zakładać można dużo ale rzeczywistośc jest o wiele weselsza. Każdy Twój bunt skutkuje u nas napadem śmiechu. Każdy krzyk i głośny śmiech jest zwielokrotniony naszymi uśmiechami. Każdy promyk słońca igrajacy na Twoich włosach raduje nasze serca. Jesteś małym łobuziakiem, a 18-sty miesiąc zdecydowanie daje popalić nam wszystkim.  Biegasz szybciej niz lata rakieta, ledwie ściagamy Cię z krzesła, a już siedzisz na stoliku, szykując się do skoku na kanape.
Miesiac ten pozmienial u nas  całą dotychczasową rutynę, śpisz już jeden raz w ciągu dnia, aczkolwiek trwa to nawet trzy godziny. Spać chodzisz tak jak zawsze, czyli po 20-stej a wstajesz około 6-stej. Rano ze smakiem wypijasz melko, a poźniej zajadasz sie kaszka na krowim mleku. Potem długa drzemka i wstajesz wesoly jak skowronek. Po poludniu zabieramy Cie na dłuzszy spacer i wcale nie usmiecha Ci się kiedy trzeba wracac. Twoje nogi są już bardzo silne i z łatwością pokonują coraz dluzsze trasy, oczywiście najchetniej biegiem. Codziennie zaskakujesz nas jakimś nowym słówkiem, było już ciocia, kotek, hipopotam i wiele innych, na które przechodzi Ci zapał kiedy wszyscy zaczynają Cię chwalić. Jedzenie widelcem jest dla Ciebie nudne i wolisz wkładać swoje paluchy do tłustego jedzenia i poczuc jego konsystencje. Zanim cokolwiek spróbujesz, musisz to najpierw intensywnie obwąchać,a  jak zapach Ci nie przypasuje, to po prostu odrzucasz niechciane jedzenie. Dużo do nas mówisz, nie potrafimy tylko jeszcze Cię zrozumieć, więc jak chodzisz i pokazujesz na coś zaciskajac szybko ręcę, nie zawsze uda nam się wcisnąć Ci to czego akurat potrzebujesz. Powoli zaczyna przebijac się do nas Twój 15-sty ząb, co najbardziej odczuwamy nocą kiedy budzisz się z jękiem boleści. Nareszcie tez, zacząłeś się bawić swoimi zabawkami dłuzej, niż wynosi jedno mrugnięcię okiem. Jak tylko zauważysz, ze ktokolwiek wstał z krzesła i zostawił je odsunietę, już biegniesz, zeby tylko zdąrzyć wejsć i dotknąć laptopa, póki nikt nie patrzy. Zrobiłeś sobie z tego wrecz zabawe, kto szybszy ten lepszy. Uwielbiasz sie chować pod kocem, scigać z tatą, czy fruwać jak samolot na rękach u rodziców.  
Czas spedzony z Tobą, od narodzin do chwili obecnej, jest najpiękniejszym czasem w naszym życiu. Bez Ciebie było szaro, ponuro, a dni i nasze życie nie miały sensu. Oby tak dalej synu...:*

wtorek, 5 sierpnia 2014

Carshow- Stafford Castle

Mając dosyć siedzenia w domu i ewentualnych wycieczek do pobliskiego parku, postanowiliśmy wyruszyć na carshow do Stafford castle oddalonego o godzinę jazdy samochodem od naszego domu. Pogoda była ładna więc trzeba było puścić troche chlopaków luzem, co by sobie polatali po łąkach i przewietrzyli swoje główki. 
Sama wystawa nie byla duża ale za to bardzo ciekawa. Samochody nowsze, starsze, angielskie, amerykańskie, traktory i coś co leśni chłopcy lubią najbardziej, czyli militaria. Różne rodzaje, broni oraz samochodów, mili Panowie i Panie tłumaczące ciekawskim dzieciakom zastosowanie poszczególnych maszyn. Można było wejść do każdego pojazdu, spróbować broni palnej( tylko celować:)),a  dla tych bardziej wymagajacych było strzelanie z łuku. 
Uwielbiam te unikatowe samochody, oprócz tych trzykołowych wynalazków, a jak jeszcze mój P. opowiada mi rożne ciekawostki związane z motoryzacją, to jest to bardzo udany wyjazd.  
-Ten ma 3s. do setki. -Takim jeździłem kiedy pracowałem u starego. -Ten jest słabo pomalowany, totalna fuszerka i źle dotarta pasta polerska.:) i wiele innych ale to na prawdę jest interesujace. 
Wystawa była na obszarze zamku Stafford, a wlasciwie jego ruin. Bardzo fajna lokalizacja i te budy z żarciem, a własciwie świetnie wystylizowane samochody.
Domisiek stawial opór i postanowił obserwować całość z punktu ziemii, a z zamku nie chciał wyjść. Rozpłakal sie, jakby zobaczył tam ukrytą księżniczkę. Swoją drogą, patrząc na takie ruiny zastanawiam się, gdzie tam mogły byc jakiekolwiek komnaty, jak widze tylko kilka wież, korytarzyk i krużganek.
Chciałam cyknąć fotkę karabinu  wycelowanym prosto w głowę P. ale nie dał się namówić;/.  Kilka zdjęć poniżej. Na pierwszym planie, mój ulubieniec- miętowy garbusik i ten koszyk piknikowy, ahhh....



Piter w raju:)


pasażer miętowego garbusa:)



Pierwszy ulubieniec mojego P>













oryginalna lodziarnia, ponoć najlepsza w Stafford:)




reklamy na starych samochodach są niesamowite...