piątek, 29 listopada 2013

samo_się, tydzień 4: Skrzynia skarbów

Do tematu podeszliśmy dosłownie i stworzyliśmy piracką skrzynię skarbów. Nie wspominałam jeszcze o tym, że synek uwielbia pudla. Wystarczy rozłożyć mu jakies w pokoju, postawić na ziemi w formie domku i już chłopiec zabawiony za każdym razem, kiedy jest w tym pomieszczeniu. Zazwyczaj chowa się do środka, kiedy matka goni go po wykladzinie, z krwiozerczym usmiechem na twarzy, sygnalizując; Jak Cię zlapie, to załaskocze. Pudla więc, są naszymi przyjaciółmi, dlatego  skrzynie zrobiliśmy z tego właśnie materiału "budowlanego".
 Matka pomoce techniczne miala ograniczone. Zszywacza brak, flamastrów brak, taśmy też, o skarbach już nie wspomnę. W poniedziałek, wybraliśmy się wiec na miasto poszukać potrzebnych rzeczy. Oczywiście, jak na złość: zszywacz nie działa, taśma jest beznadziejna, w dodatku kupiłam barwioną, papiery którymi zostało oklejone pudło, nie chcą się trzymać, a "atłasy", które wyścielają wnętrze, odpadają. To jest powód brzydkiego wyglądu naszej skrzyni. Ale dziecko nie zwraca na to uwagi, dlatego nie muszę się martwić. 
Jeżeli chodzi o samo wnętrze to jest ono  podwójne, w przyszłości bylaby z tego swietna skrytka na najcenniejsze skarby, teraz jest to miejsce na ojcowe ciężary, żeby pudło nie fruwało po całym domu. Nie martwcie się, przesuwać Donek potrafi, podnieść nie. Nic zlego sobie nie zrobi.
Jak już wspomniała, środek jest oblepiony czerwonym materiałem. Nasze skarby to: Dwa "złote łańcuchy na srebrzystych sznurach", "Złota siatka do łowienia ryb", "eliksir na porost brody", "klucze do siedmiu cudów świata", "Srebrne nausznice dla najpiękniejszej porwanej królewny", " srebrne sznury", "Dukaty", "muszle z dna oceanu"," branzoleta z korków po najlepszych rumach swiata", "Ulubiona książeczka". Bylaby jeszcze mapa skarbów z guzików wyszyta ale zabrakło samych guzików :(.
Reakcja syna: dalam mu skrzynie, kiedy jeszcze nie była skończona i gdyby nie moja szybka interwencja, to by ją rozniósł na miliony drzazg. A już po jej ukończeniu: najpierw chciał ją zjeść, nie udało mu się. potem spodobały mu się złoto- srebrne sznury, a jeżeli chodzi o dalszy środek, to narazie nie próbował nic z niego wyciągać. Chciał za to wejść do wnętrza.  Skarbami bawi się, kiedy są mu podawane do rączki. Najbardziej lubi wszelakie sznury, dukaty, klucze. Starałam się każdą rzecz odpowiednio zabezpieczyć ale wiadomo, ze powinien być ktoś przy nim w trakcie zabawy.
Musicie mi wybaczyć, wiekszy brak zabaw ale na swoje wytłumaczenie mam to, że skrzynia zostala ukończona dopiero dzisiaj, tzn w piatek i nie było czasu przyzwyczaić młodego do niej. Na pewno będziemy wyszukiwać spod siatki na ryby jego zabawki. Klucze i branzolety są świetna na jego bolące dziąsła. Wiele z tych skarbów wydaje piękne dźwięki, szczególnie przy uderzaniu o ziemię.
 Pobudzenie ciekawości, wyobraźni oraz nauka spostrzegawczości.
Dzisiaj dojdzie do nas namiot malego pirata, teraz to dopiero będzie zabawa:)
Zapraszamy na foto relacje (UWAGA mocno jaskrawa)\


skrzynia, podwójne wnętrze, złoto-srebrne sznury, które się rozciągają jak guma

tutaj juz skończona, ciężko jest zauwazyć środek, na żywo lepiej to wygląda. nie jest tak jaskrawo

Część naszych skarbów

jeszcze nie skończona i już nadgryziona:)
eliksir na porost brody, mmmm pycha

srebrny sznur, też smaczny

mój mały pirat


dukaty

a tez spróbuje



nie mogę wejść!





















































POZDRAWIAMY

środa, 27 listopada 2013

"Fragment mojej fantazji"

Mama małego Diabełka, po raz kolejny wyrwana z głębokiego snu podbiegła do łóżeczka w którym płakał jej synek. To była kolejna, z wielu nie przespanych nocy, zarówna brzdąca jak i jego Diabelskich rodziców. Jeszcze na wpół śpiąc, wzięła w ramiona  Diabełka, by jak najszybciej utulić go do snu i móc ponownie się położyć. Nie miała łatwego zadania, bo ostanią rzeczą o jakiej myslał maluch, był sen.
-Dziecko, mamusia wszystkie włosy przez Ciebie staci- szeptała sama do siebie, zaciskając zęby z bólu, kiedy mała rączka wpółśnie wyrywała jej czerwone włosy z głowy.
- Synku, dlaczego nie chcesz spać? Mama jest tak bardzo zmęczona, zlituj się, zaśnij wreszcie- prosiła po dwóch godzinach bezowocnego starania się o sen ukochanego dziecka.
- Robię to dlatego, że poświęcasz mi za mało swojego czasu. Kiedy ciemna noc zapada, a ja sam leżę w swoim łóżeczku, brakuje mi Twojego spokojnego oddechu, bicia serca, uczucia bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Brak mi twojego głosu oraz ciepłych ramion otulających moje zmarznięte ciało. Dotyku ust na moim policzku i czułych słów szeptanych wprost do ucha. Brak mi Ciebie mamo, Wybacz jeżeli Cię budzę i jesteś potem zmęczona. Wybacz mi nieprzespane noce, moje krzyki oraz płacze. Robię to tylko dlatego, że Cię kocham i nie umiem tego inaczej okazać.- wyszeptał synek zapadając w długo wyczekiwany sen.

"Fragment mojej fantazji"


poniedziałek, 25 listopada 2013

kontrola dziecka w UK: 9-12 miesiac

Dzisiaj zawitała u nas miła Pani health Visitor z wizytą sprawdzajacą rozwój Donuśka.
W zeszłym tygodniu, dostaliśmy  telefoniczną informację o tejże wizycie, która odbywa się między 9-12 miesiacem życia dziecka. Ma ona na celu sprawdzenie nabytych umiejętności, rozwoju i wszelkich innych rzeczy związanych z maluchami.
Całość trwała około 1,5 godziny. Najpierw był przeprowadzany wywiad z mamą (czyli ze mną). Nie było lekko, z moim ingliszem mogę tylko pogratulować sobie, ze dalam rade i, że się dogadałyśmy. Pytań było mnóstwo, dotyczyły sfer życia takich jak: Komunikacja werbalna, interpersonalna, manualność dziecka itp. Przykładowe pytania:
1. Czy dziecko wypowiada sylaby, jak wiele ich zna, czy powtarza za bliskimi osobami, próbuje naśladować?
2. Czy dziecko wstaje, całymi stopami, czy tylko na palcach? czy przemieszcza się przy meblach, za jedna rekę, czy obiema? Czy potrafi chodzić, kiedy jest trzymane przez kogoś za rączki? jak wygląda jego siedzenie?
3. Czy dziecko potrafi się bawić, np w akuku? Czy potrafi myśleć świadomie? czy potrafi szukać przedmiotów schowanych przez kogoś? Pytanie którego health visitor nie lubiła: czy dziecko wie, że kiedy jakiś mały przedmiot, jest w przeźroczystej butelce, może dostać go tylko od gory, a nie przez szkło/ plastik?
4. Czy dziecko chwyta chwytem pęsetkowym? W jaki sposób odkłada przedmioty? czy umie wziać coś małego do ręki? czy potrafi coś komuś podać?
5. czy reaguje na swoje imię?
I wiele innych,jak widzicie lekko nie miałam. Najgorzej wyszło z czasami, bo nigdy ich nie kumałam i gadałam troche: Ja być tu, Ty być tam, Donek sam (żarcik).
Po ankiecie, pani powiedziała, że musimy jeszcze ćwiczyć chwyt pęsetkowy, bo jeszcze nie jest prawidłowy i czasami mały chwyta całą rączką. Dodatkowo nie opanowal jeszcze umiejętnosci ładnego odkładania (rzuca wszystkim) i podawania przedmiotów. To akurat zaczeliśmy troche ćwiczyc ale nie mam pewności w którym miesiącu dziecko zaczyna to robić (teoretycznie). Poza tym wszystko wyszło perfekt i mieściło się w normie.
Dostaliśmy trzy ksiażeczki, swoją drogą bardzo ciekawe. Pierwsza opowiada o pingwinku, który widział, ze caly świat i wszytsko wokół jest takie duże, a on taki malutki ale rozumiał, ze dla rodziców jest całym ich światem. Druga jest do nauki części ciał, a trzecia chyba dla mnie. Jeszcze nie czytałam.
Oczywiście było ważenie, mierzenie, sprawdzanie bioderek (fałdki mamy symetryczne:)). Pani się tylko zdziwiła, że Donuś najpierw był zbyt krótki w stosunku do wagi ciala, a teraz jest zbyt długi do swoich kilogramów. ale wygląda proporcjonalnie, po prostu jest duży:).
Oczywiście nie obyło się bez pytania o depresję, moją nie młodego. Czy mam, czy dobrze się czuje, czy nie jestem zdołowana (nie jestem, nie mam deprechy).
Jak dziecko sypia, ile ma zębów, ile razy na dzień je mleko, czy daje mu zróżnicowane pokarmy, mięso, witaminy ?
Wizyta udana, synek zadowolony, Pani mu się spodobała bardzo i często się do niej uśmiechał.









sobota, 23 listopada 2013

Samo_się, tydzień trzeci: papuguję wszystko dookoła

Sama nie wiem, kiedy ten czas zleciał. Wobrazacie sobie, że to już trzy tygodnie? Dzieki temu projektowi czas mi przyspieszył.

Nie wiem jak wasze zabawy ale nasze były mocno wymuszane. Przechodzimy ciężki drugi tydzień z mocnymi zmianami i za cho...robe nie mam pojęcia z czym to się wiąże. Prawdopodobnie obwiniać mogę wychodzące zębiska mojej małej bestii. Można powiedzieć, że przez ostatnie dwa tygodnie, wyszły nam trzy zęby, czwarty zaraz będzie się przebijał, a dwie dolne dwojki też już tuż, tuż. I weź tu człowieku bądź mądry,jak nagle dziecko nie chce nic pić, bo kiedy tylko daje mu butelke z wodą albo nawet sokiem, to zaciska buziaka i się wykręca. Zacznie piszczeć, wymuszając wszystko co mu się tylko podoba. Odwidzi mu się zasypianie w dzień, w łóżeczku,  ponieważ jak tylko go odkładam to wpada w histerie (nigdy taki nie był), zanosi mi się i nie wiem co jeszcze. Czasami mam ochote wyjść sama z siebie ale wiem, ze to nic nie da. Tak, zdecydowanie to był trudny tydzień. Donuś nie powtarza jeszcze zbyt wielu odgłosów, powiem inaczej, nie powtarza za nami ale próbuje mówićwydawać dxwięki które mu pokazujemy, wtedy kiedy mu to pasuje. Przechodził już wiele etapów w "mowie" i aktualnie jest na piszczeniu, jeczeniu, krzyczeniu (DJAAA!!!  DJADADA, tjatata, mama, papa, pijupi i wiele innych połączonych z chrypą).
Z zabawek, uszyłam mu papugę, muszę się przyznać, że coraz lepiej idzie mi szycie. Przynajmniej w porównaniu do tego, co było na początku. Formę ściągnęłam z papugi z Fisher Price, która była przyczepiona do karuzeli. Szyłam ją aż dwa dni, co oczywiście łączyło się ze złym nastrojem syneczka.
Jeżeli chodzi o zabawy, próbowalam go namówić na gre w koszykówkę, która sama stworzyłam. Piłka zostala uszyta z kulek, które już znacie. Do środka włożylam dzwoneczek, zeby zachęcił do rzucania. Sam kosz jest z tamburynu, siatki i taśmy klejącej. Na początku mial dziure wylotowa ale potem postanowiłam go zabudować, zeby Domiś chętniej sięgal do niego i wyciągal sam piłkę. Nie udało się, kulkę pogryzł kilka razy, a kosz ma w nosie, może w przyszłosci sie nim pobawi.
Nie było latwo wymyślać zabawy na papugowanie, jeżeli on nie chciał tego robić. Zabawy z lustrem znudziły mu się w zeszłym miesiacu, papugować jak już pisałam, nie chce więc postawiliśmy na powtarzanie nowych czynności. W końcu papugowanie, to też powtarzanie:).
Zabawy, które wyszly i które mogły by wychodzić codziennie:
1. Taniec, najlepiej przy włączonym  na YouTube teledysku. ulubione piosenki, puszczane od najmłodszych miesięcy to:
-Akademia Pana Kleksa (wszytskie utwory)
- Kaczuchy (number one w tym tygodniu)
- Agugu ( Arka Noego)
- Odkurzacz, sokowirówka i wszytsko co chociaż troche wydaje dźwiek
- Piosenka wymyślona przeze mnie
2. Złap mnie, szukaj mnie. Czyli gonimy się prawie nawzajem. Bardzo to lubimy.
3. Doskonalenie się we wspinaczce schodowej. Coraz lepiej mu wychodzi. Domiś podąrza za moją dłonią klepiącą dwa schodki ponad nim.
4. akuku w "domku malej papugi". Trzy pudła po pampersach. taśma, nożyk i radość dziecka z rozwalania tej budy. Oj to też było number one. Domek przetrwał, Donuś zachwycony. Mama wolala akuku raz przy okienku, raz przy wejściu, a młody wychyłam się razem ze mną, bo już wiedział gdzie wyskoczy moja buzia.
5. ściąganie kapelusza z głowy, bardzo mu się spodobało. mama zakładala a synek zamaszyście ściągał.
6. Rozwalanie ustawianych przez mamę kręgli.
7. Zabawy z lustrem;pocałować, polizać, zjesć.
8. Gdzie jest oczko, język??? To nam pięknie wychodzi. Na zabawkach Donek pokazuje, gdzie jest dana część "ciała". Aktualnie uczymy się dalej gdzie jest nosek, ucho, .
9. Wystawianie jęzora. Obserwuje, łapie, coś kuma ale jeszcze nie umie.
10. Papa, brawo. No i tu znowu nie moge powiedzieć, że powtarza. Brawo bije, kiedy coś mu się podoba, powtarzać za nami nie chce. papa macha, kiedy mu się powie, zeby to zrobil (2:10)
11.  Wywalanie z pudełka skarpetek, pokazałam, powtórzył, pogryzł i rzucił.
12. nadal furorę robi galaretka, którą już sprawnie wyciąga, rozdrabnia, rzuca po podłodze i wyszukuje muszelek. (wiem, ze to nie ten temat)
13. Powtarzanie dźwięków wydawanych przez zabawki poprzez uderzanie. Mama pokazała wiele sposobów, dziecko zafascynowane patrzyło, coś próbowało ale zaraz się zniechęcało i szło sobie postać.
14. Ach, czasami powtórzy dawanie buziaka np. swojemu odbiciu lub mi. Ale nie jestem pewna, czy jest świadomy tej czynności\;)

15. jedzenie. Od jakiegoś czasu, wyciąga rączki kiedy my jemy i tak zabawnie mlaska języczkiem. Jak jest to coś dozwolonego, to dzielimy sie z nim.




teraz foto i filmo relacja:


1. taniec, przy Kaczuchach



Zdjęcia mi się pomieszały, wybaczcie.

7 i 14. Dawaj buziaka chłopaku!

11. Acha ok, mama pokazała wywalam. O zameczek! trzeba pogryźć.

12. Muszelka nie ma dźwięku ale jest miła w dotyku.

7. stroimy minki do lustereczka.

5. zakładamy i ściągamy

nadal nachętniej gryze wszytsko dookoła

6. burzymy to co mama ustawi:)

koszykówka w wersji pierwszej, piłka fajna ale trafiać nie będę

papug

4. paskudny domek ale fajnie się w nim powydurniać

4.AKUKU!!!!




















2. Wybaczcie za mój tyłek ;/



Powtarzamy chrząkanie:



  Koszykówka wersja druga

Dodaj napis

a tak sam sobie stoję





















































8. Tu kermit ma oczko. jedno i drugie

środa, 20 listopada 2013

matka żyjąca w strachu? pora się przyzwyczaić

Kiedy byłam w ciąży nie czułam strachu. Nawet podczas porodu go nie czułam. Przez pierwsze godziny śmiałam się na całego, odreagowując w ten sposób stres. Potem zaciskałam zęby, a w końcu zaczęłam jęczeć ale nie mogę powiedzieć, że bluzgałam, darłam się bądź bałam. Wszystko zaburzyły hormony, a Piotrek był mi potrzebny głównie do tłumaczenia i gadania za mnie. Niektóre kobiety potrzebują masowania, głaskania, przytulania. Ja chciałam odpoczynku, a skurcze nie pozwalały mi usnąć przez 19-ście godzin(plus następnych 20-scia). Dopiero, kiedy nasz mały cud wyskoczyl ze mnie, poczulam, że się boję. Byłam przerażona , kiedy zobaczyłam igłe, tak bardzo nie chciałam czuć znowu bólu. Potem ze strachu, nie chciałam się wysikać. I z górki: strach o syna, że się udusi, że zachoruje, że nie chce jeść, że się nie załatwiał. A to tylko pierwsza doba jego życia. Nie bałam się karmienia piersią, zmiany pieluch, przebierania, bo wiedziąłam, ze to dla mnie będzie pestka. Ale z przerazeniem patrzyłam na pierwsze kapiele i przeraźliwy płacz. Jego nerwy podczas karmienia kończyły się wspólnym wyciem  do poduszki. Obcinanie paznokci? czarna magia, totalnie nie wiedziałam jak się do tego zabrać i gdyby nie pomoc samego zainteresowanego (spokojnego Donka), to nie wiem czy dzisiaj by nie miał metrowych szponów. Wyciąganie brudów z nosa gruszką, szybkie ubieranie podczas, gdy mała broda drgała z prędkością 100 szczęknięć na minutę. Tak, to wszystko nie było łatwe i trwa nadal. Jeden strach znika po to, żeby za chwilę pojawić się w innym wydaniu. Usypianie w łóżeczku, napady histerii, odzywczajanie od karmienia w nocy, zabieranie rozlatującej się myszy komputerowej chyba żadna z nas (matek), nie znosi tego uczucia. No bo kto lubi obserwować nie ustający płacz swojego dziecka? Gdyby nie mój upór i konsekwentne dążenie do celu, już dawno Dominiś by nam "wszedł" na głowy. Taki maluch też to potrafi. Spałby z nami, zasypiał po północy, bawił się w lodówce, czy kręcił w bębnie od pralki. Do końca życia moją rolą będzie kształtowanie jego osoby. Muszę pokonać ten strach, dla jego dobra. Nikt mnie do tego nie przygotował, nikt nie powiedział jak to robić ale pierwotny instynkt (i troche odcinków superniani), pozwalają mi na naszą dalszą "współpracę. Mam nadzieję, że za kilka lat będę mogła śmiało spojrzeć w lustro i powiedzieć: Ta miłość zaowocowała, strach przezwyciężyła i dała normalne życie Dominikowi.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Zwiedzamy wnętrza akwarium

hej! Niedziela upłynęła nam pod znakiem Akwarium Morskiego w Chester.  Tja, znowu w tym Chester ale co poradzić, jak tam tyle atrakcji. Na tą wycieczkę czekałam od 1,5 roku. Teraz zależało mi najbardziej, ponieważ miała to być największa trakcja dla Domiśkowego. Oczywiście na miejscu okazało się, że syneczek kochany głośnym krzykiem i lamentowaniem postanowił zbojkotować nasz wypad i okazać złość już w środku.  Podejrzewam, że młody odziedziczył to po mnie, bo jak byłam mała to przeraźliwie bałam się ryb, co zresztą trwa do dzisiaj. Boje sie, ze jakaś mnie zeżre:P. Zabawialiśmy go najlepiej jak umieliśmy, po to tylko, żeby nie wyjść tuż po wejsciu. Ze smokiem w buzi jakoś nam się to udalo i pomimo jęków raz na jakiś czas, potrafił się nawet zabawić "czytając" tabliczki informujące o danym gatunku, znajdującym się w poszczegolnych akwariach. 
Co do samego obiektu, nie warto. Po raz kolejny przepłaciliśmy. Kurde 13 funtów za gowienko, które swobodnie można przejść w 50 minut i to jeszcze zatrzymując się na dłużej, żeby dostrajać aparat do otoczenia. Oczywiście, że zdjęcia wyszły nie tak jakbym chciała, bo pomimo tego, że mam najprostszą chyba kompaktówke (z tych lepszych troche), to i tak, ciemną magią sa dla mnie fotki w miejscach przyciemnionych oraz pełnych wody. 50 programów, 200 zdjeć i tylko kilka w miare wyraźnych. Po powrocie okaząło się, że połowe zdjęć zrobiłam w rozdzielczości 0.3 mpx, a nie w 12mpx (zaje**stość). Nawet nie wiedzieliśmy czy możemy używać flasha, więc zostawiliśmy go w spokoju,a  ryby miały z tego największy pożytek. Po obiekcie, chodziła sobie grupka ludzi z aparatami i proponowali zdjecia (nie wiem czy za dodatkową opłatą), była też Pani, proponująca wypełnienie ankiety, co P. skwitował: No tak, przyjeżdżam oglądać ryby i nie mam co robić tylko wypełniać ankietę.  W sumie racja. Akwaria były małe, ciemno jak cholera (może tak powinno być dla niektórych ryb, nie wiem), plusem było to, że niektóre były dosyć niskie i można było obserwować z góry plywajace stworzenia. Kilka krokodyli, jaszczórki, żaby, pajęczaki itp. robale. Oczywiście akwaria słodko- wodne, słono- wodne i nie wiem jak wodne, a na koniec jedyna atrakcja warta (moim zdaniem) zobaczenia. Sala "kinowa" z krzesełkami, Panią przewodnik i wielkim ekranem za którym pływały największe okazy oraz płetwonurkowie naganiający ryby. Następnym pomieszczeniem był oczywiście zabudowany tunel. Rekiny, płaszczki i inne ryby (nie będę się z nazwami wymądrzała, bo nie znam), pływały dookoła nas. Do tego piękna muzyczka i mocno skrzypiąca taśma, po której można jechać. Brakowało mi tylko meduz, ośmiornic i wiekszych akwariów z koralowcami, bo to są najpiekniejsze widoki dla moich oczu.  Oczywiście na koncu wielka sala lunchowa, windy, toalety i pomieszczenia gospodarcze. Norma:P. Zapraszamy na małą fotorelacje i trzy filmiki. Przepraszam za jakosć niektórych zdjeć ale na prawde to dla mnie czarna magia. Wiecie, że dopiero w tym tygodniu odkryłam, że moge zmniejszyć błysk Flasha???? Bez jaj. 7 miesiecy mam aparat.  A dzisiaj biore sie z kopyta za nastepny tydzień projektu Samo_się: papuguję wszytsko dookoła (masakra).





pirania


i czytamy